Recenzja: Rewolucja według Ludwika tom 1


Na pewno każdy z nas miał kiedyś styczność z baśniami. Czy to w postaci bajek czytanych przez rodziców w dzieciństwie lub oglądanych w telewizji, czy w kinie, albo poznanych na zajęciach w szkole. Głównie znane są ze szczęśliwych zakończeń z morałem, gdzie dobro zwycięża nad złem, a szlachetni bohaterowie żyją długo i szczęśliwie. Nie wszyscy jednak wiedzą, że oryginalne wersje obchodzą się z postaciami bardziej brutalnie, nie każdy książę ma dobre intencje, a czarnym charakterom zgotowany jest gorszy los, niż ten, który przeznaczony był dla ich ofiar. Taką alternatywną, okrutniejszą adaptację znanych baśni przygotowała dla nas Kaori Yuki w swojej mandze Ludwig Kakumei, przetłumaczonej i wydanej u nas jako Rewolucja według Ludwika przez wydawnictwo JPF. 


Opowieść rozpoczyna się od historii dziewczyny ze skórą białą jak śnieg, ustami czerwonymi jak krew i włosami czarnymi jak heban. Chyba każdy rozpoznał, że chodzi o Królewnę Śnieżkę. Tylko co się stanie, jeśli zostanie zmieniony jej charakter, zacznie wykorzystywać swą urodę do niecnych celów, a to nie jej włosy będą najciemniejsze, a serce? To właśnie wyniosłe zachowanie Blanche (bo tak została nazwana królewna) i jej rozwiązły tryb życia sprowadzą na nią nienawiść zazdrosnej i upokorzonej matki. Dalej historia toczy się podobnie jak w znanej wersji. Rodzicielka próbuje zabić Śnieżkę, gdzie wieńczącym aktem jest wręczenie jej zatrutego jabłka. Tylko królewna nie jest taka naiwna jak w oryginale i to ona przechytrzy matkę, gotując jej okrutny los. 

W historii mamy też oczywiście księcia, który okazuje się być głównym bohaterem tej opowieści. Ludwik jest długowłosym mężczyzną o ładnej buźce z pieprzykiem pod okiem. Jego ojciec ma już dość jego wybryków i sprowadzania różnych kobiet do zamku, dlatego każe mu wyruszyć w świat, aby znalazł  odpowiednią kandydatkę na żonę.


W ten właśnie sposób, książę Lui błąka się z jednej baśni do drugiej poszukując idealnej narzeczonej. Kryteria jego wyboru nie są zbyt skomplikowane: panna musi być urodziwa, hojnie obdarzona przez naturę i niekoniecznie musi żywa. Lui ma dość perwersyjne zamiłowanie do kobiet, ale głównie traktuje je jak ładne zabawki. Kiedy chce potrafi oczarować każdego, z zasady jednak jest chłodny i wyniosły, a aby osiągnąć swoje cele, również okrutny. Książę wyróżnia się również swoim ubiorem. Lubuje się w panterce, nosi buty na obcasach i maluje paznokcie. Może dlatego w jednej z opowieści zostaje wzięty za kobietę.


Początkowo historie nie łączą się ze sobą, a jedynym spoiwem jest Ludwik. Jednak w rozdziale o Czerwonym Kapturku dowiadujemy się nieco o przeszłości księcia, a także poznajemy, w jakich okoliczność spotkał on swojego sługę Wilhelma, z którym podróżuje. Przy okazji książę narazi się Czerwonemu Kapturkowi, co zwiastować będzie nieuchronnemu konfliktowi w późniejszych częściach historii.


Jak sama autorka wspomina na końcu, jej manga jest parodią baśni braci Grimm. Wybrała ona historie powszechnie znane i przedstawiła je w swojej stylistyce, często zmieniając ich wydźwięk. Królewny w większości nie są niewinnymi dziewojami, targają nimi różne, często niewłaściwe uczucia, zdają sobie sprawę, że dzięki swojej urodzie mogą robić rzeczy, na które inni by sobie nie pozwolili. Jedynie Śpiąca Królewna wpisuje się w kanon typowych księżniczek, z tym jednak, że jej problemem była słaba psychika. 

W mandze odnajdziemy również dużo humoru, głównie czarnego lub związanego z piersiami bohaterek, wszak dla Ludwika nie ma nic ważniejszego niż poznanie rozmiaru miseczki kandydatki.


W tomie pierwszym zawarte zostały 4 historie: Królewna Śnieżka, Czerwony Kapturek, Śpiąca Królewna i Sinobrody. Mi najbardziej przypadła do gustu pierwsza baśń. Podobał mi się pomysł ze zmianą charakteru bohaterki na wyrachowaną, zimną i bezwzględną królewnę. Samo zakończenie również zostało ciekawie ukazane. Resztę opowieści czytało się z zainteresowaniem, ale czasem miałam wrażenie, że autorka do końca nie wiedziała, na czym ma się w nich skupić.


Kreska Kaori Yuki znana jest polskiemu czytelnikowi z serii Angel Sanctuary. Rysunki są dopracowane, duży nacisk położony jest na włosy postaci i ich stroje. Bohaterowie są zróżnicowani, księżniczek nie da się pomylić ze sobą. Tła w wielu miejscach pozostają białe, ale gdy pokazane są miejsca, narysowane są z wielką starannością i wszystkimi, nawet drobnymi szczegółami. Całość kojarzy się ze stylem gotyckim, który idealnie współgra z klimatem baśni. W rozdziałach znajdziemy również portrety księżniczek i innych dziewczyn z przemyśleniami autorki na ich temat.

Polskie wydanie prezentuje się ładnie, chociaż nie jestem do końca przekonana do projektu okładki. Zadrapania w tle wyglądają dość dziwnie (z tyłu na ciemnym tle wygląda to całkiem nieźle, tak złowieszczo, ale na jasnym różowym wygląda to dla mnie jakby było przejechane gumką do ścierania). Wydaje mi się, że lepiej sprawdziłyby się cienie drzew, kojarzące się z ponurym lasem - no, ale to kwestia gustu. Czcionka użyta do tytułu przypomina taką ze starych ksiąg, a dodatkowe zawijaski i gwiazdka ładnie nawiązują do baśniowości. Samo tłumaczenie tytułu nie do końca mi odpowiada, ale nie ma co się nad tym rozwodzić. Z tyłu tomiku znajduje się opis fabuły, w środku na skrzydełku również znajdziemy ten sam tekst, moim zdaniem, zamiast powtórzenia można tam było dać np. notkę o autorce.
Wydawnictwa coraz bardziej przyzwyczajają nas do powiększonego formatu. Także w Ludwiku mamy format a5 co bardzo ułatwia czytanie. Druk jest dobry, szarości i czernie są takie, jakie powinny być, tekst czyta się lekko, błędów nie zauważyłam. Na plus również zasługują szerokie marginesy wewnętrzne, dzięki którym nie musiałam zbyt mocno rozchylać tomiku żeby przeczytać wszystkie kwestie (w innych mangach czasami mam ten problem).

Rewolucja według Ludwika jest ciekawym spojrzeniem na znane baśnie. Tytuł wypełniony groteską, makabrą i czarnym humorem, okazał się ciekawą lekturą i chętnie przekonam się jak autorka poradziła sobie z innymi baśniami. Seria ta, ma zapoczątkować cykl wydawniczy josei/nietypowych shoujo, dlatego trzymam kciuki za tą inicjatywę, bo po cichu liczę na Sakamichi no Apollon i Kuragehime.




21 komentarzy:

  1. Pierwszą moją mangową pozycją, która bazowała na grimmowskich baśniach była Grimms Manga, która zresztą bardzo mi się podobała. Więc, gdy zobaczyłam informacje o wydaniu Ludwiga postanowiłam, że tomik zakupię. Tak też zrobiłam, ale niestety leży jeszcze zafoliowany, gdyż przez matury nie miałam okazji przeczytać. Jednak mam zamiar to zrobić wkrótce, bo teraz jestem jeszcze bardziej ciekawa : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie czytałam "Grimms Manga", chociaż zastanawiał mnie ten tytuł, ale słodkie postaci na okładkach trochę mnie odstraszyły. W jakim klimacie były tam baśnie? W Ludwiku historie są dość makabryczne, ale dzięki humorowi lekko się czyta. W szczególności zła Śnieżka przypadła mi do gustu.
      Powodzenia na maturach :)

      Usuń
    2. Jeśli ciekawi Cię moje zdanie to zapraszam do siebie na bloga, gdzie kiedyś recenzowałam tę mangę (:(http://kupin-art.blogspot.com/2013/09/bracia-grimm-po-japonsku-grimms-manga.html)
      Raczej jest po prostu parodią tych gatunków, makabrycznych scen nie znajdziesz. Ale też można się uśmiać (:

      Usuń
    3. Przeglądając Twoją recenzję widzę, że dużo tam ładnych chłopców, może się kiedyś skuszę na to wydanie.

      Usuń
  2. Ja nadal czekam na swój egzemplarz, więc się nie wypowiem na jego temat :D

    zapraszam do siebie: bajeczne-inspiracje.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ostatnio też się naczekałam na paczkę, dlatego Ludwika kupiłam w empiku :)

      Usuń
  3. Kaori Yuki podobala mi sie jak bylam jakies 10 lat mlodsza, teraz dla mnie na jej kadrach panuje zbyt duzy przepych i chaos, dlatego nie zdecydowalam sie na Ludwika. Ale samo wydanie mi sie podoba i szkoda mi, ze JPF nie wydalo w tym formacie zadnej mangi, ktora chcialabym kupic. Ale kto wie jakie josei pojawi sie po Ludwiku :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam to samo, jak wychodziło "Angel Sanctuary" to byłam zachwycona tym tytułem, ta gotycka kreska, anioły i demony i ogólnie bisze, kiedyś uwielbiałam takie motywy ;) Serii nie dozbierałam (może kiedyś) ale sentyment pozostał.

      Usuń
  4. Chciałam nawet przez moment kupić, bo ładne wydanie i może nawet przyjemnie będzie się czytać, ale stwierdziłam, że raczej nie przekonałabym się do głownego bohatera i czytanie byłoby drogą przez mękę, a raczej droga przez ,,no umrzyj już, zdychaj" :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh mi akurat taki cyniczny piękniś przypadł do gustu, zawsze trochę utrze nosa królewnom, ale faktycznie niektóre serie porzuciłam właśnie przez to, że główny bohater mnie irytował :P

      Usuń
  5. Lui jest, like, moim ulubionym mango od Kaori Yuki i bardzo się cieszę, że trafił na polski rynek. Swojego tomiku jeszcze nie nabyłam, bo mam ogromne zaległości ze wszystkim, ale z radością nabędę i obczytam do zniszczenia <3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z prac Kaori Yuki znam jeszcze tylko "Angel Sanctuary" i "Boys next door", które są w poważniejszym i wznioślejszym klimacie. Dlatego Ludwig mnie trochę zaskoczył bo dużo w nim czarnego humoru i ogólnie historię czyta się lekko.

      Usuń
  6. Początkowo nie miałam zamiaru kupić tej mangi, ale po przeczytaniu Twojej recenzji zaczęłam się zastanawiać, czy to aby na pewno dobra decyzja, szkoda, że jestem tak strasznie do tyłu z mega mangami, muszę się kiedyś zmusić do tego poważniejszego wydatku. >.<

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem czy dobrze zrozumiałam Twój komentarz, ale Ludwig nie jest mega mangą :P Ma powiększony format i trochę wyższą cenę niż te standardowe tytuły :)

      Usuń
  7. Teraz jak tak patrzę, to Ludwiś ma sporo tekstu O_o Jak czytałam swój egzemplarz, to nawet tego nie zauważyłam.
    Też na początku nie chciałam kupować tej mangi bo nigdy fanką Kaori Yuki nie byłam, ale pochlebne opinie mnie zachęciły. No i ta kreska :) Nie powaliło mnie to może na kolana, ale przyjemnie spędziłam czas i będę kupować dalej. Może inne mangi od tej autorki zostaną u nas wydane?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też Ludwika czytało się lekko i szybko :) Ja osobiście wolałabym, aby po Ludwiku ukazało się jakieś fajne josei typu Sakamichi no Apollon, Kuragehime, albo Usagi Drop :)

      Usuń
    2. Nie miałam na myśli, że zaraz po Ludwiku coś ma wyjść tylko tak ogólnie, kiedyś w przyszłości ;)

      Usuń
  8. Ja właśnie dostałam mój tom tej mangi i cóż, swoje odleży zanim przeczytam. Miałam sporo wątpliwości co do zakupu ale akurat była przecena w komikslandii, to pomyślałam: czemu nie? Sam pomysł bardzo mnie zaciekawił, choć odpycha troche kreska. Ale tyle można przeczytać w internecie pozytywnych opinii, że coś w tym musi być :)
    Mi z kolei okładka niesamowicie się podoba, ale tytuł faktycznie zgrzyta. W mojej głowie cały czas mówię "Ludwik Rewolucjonista" i momentami naprawdę jestem pewna że to się tak nazywa ;p

    OdpowiedzUsuń
  9. Ludwik jest świetny :D bardzo się ciesze, że jednak kupiłam te mangę, czarny humor do mnie przemawia i polubiłam postacie :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Bardzo lubię ten tytuł. Jak dla mnie jest lepszy od Angel Sanctuary. Bardzo bym chciała kupić w Polsce Kuragehime :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Patrząc na tytuły z ankiety JPFa chyba na "Kuragehime" na razie nie masz szans, a szkoda :<

      Usuń

My profile picture
Grafikoholiczka nie wyobrażająca sobie dnia bez włączenia programu graficznego, interesująca się mangą i anime od czasu emisji Sailorek w tv. Za sprawą hobby rodzą się takie rzeczy jak prace graficzne, rysunki, przemyślenia i recenzje.
bla