Jakiś czas temu zawitała do mnie moja pierwsza paczka z Japonii. Trochę się obawiałam jak to będzie wyglądało i czy przesyłka dotrze do mnie cała i zdrowa, ale po rozpakowaniu kartoniku wszystkie obawy zostały momentalnie rozwiane. W środku znajdowały się dwa artbooki: Mawaru Penguindrum Lily Hoshino i Pandora Hearts: There is. Jun Mochizuki, na którym skupię się w dzisiejszej recenzji.
Pandora Hearts: There is. jest drugim w kolejności albumem z ilustracjami Jun Mochizuki, który swoją premierę miał 27 czerwca 2015 roku, zaraz po zakończeniu mangi. Pierwsze wrażenie jest zaskakujące, to nie jest typowy stustronicowy artbook a prawdziwa cegła o objętości 244 stron. Format pozostał standardowy (A4), a obwoluta powleczona jest lakierem wybranym, który tak bardzo lubię. Pomimo, że okładkowa grafika utrzymana jest w błękicie, autorka pokusiła się o bardzo intensywne dodatki, takie jak kolorowe kwiaty, czy zieleń oczu Oza. Pod obwolutą znajdziemy niebieskie szkice na bazie których, powstał okładkowy obrazek. Dodatkowo całość zamyka przezroczyste obi (banderola) z tytułem i reklamówką ostatnich tomów mangi i innych książek związanych z serią.
Otwierając artbooka można zauważyć, że pierwsza strona jest jakby sklejona z okładką (ale tylko przy zewnętrznych krawędziach), tak samo sytuacja wygląda z ostatnią kartką. Nie mam za bardzo pomysłu co ten zabieg miał na celu, może miał ułatwiać przeglądanie? Ja się przestraszyłam, że coś jest nie tak z okładką. Początek zdobią 3 ciemne strony z kilkoma małymi motylkami, a zaraz po nich znajduje się przezroczysty papier z złotym tytułem i dekoracjami. Cała książka wydrukowana została na gładkim, lekko śliskim, ale matowym papierze, który idealnie eksponuje żywe kolory i detale zawarte w pracach Jun Mochizuki.
Pierwsza Pandorowa grafika to utrzymana w błękicie, optymistyczna scena z głównymi bohaterami, poprzebieranymi w eleganckie ubrania. Kolejne strony zdobią dwa teksty, pierwszy z nich jest zaproszeniem Oza na popołudniową herbatę, a drugi to cytat pochodzący z Alicji w Krainie Czarów Carrolla Levisa. Dalej rozpoczyna się cały przekrój najróżniejszych kolorowych ilustracji z serii, przeplatanych co jakiś czas szkicami autorki. Rysunki w większości pochodzą z tomów 9+ oraz powstałych w latach 2010-2014.
Oprócz dobrze znanych grafik, pojawiły się również te występujące w różnych dodatkach, takich jak kalendarze czy DVD a kilka stron poświęconych zostało fanartom autorki (m.in. do serii Gugure! Kokkuri-san) i współpracą z innymi artystami (np. Takumim Yoshino). Na końcu znajdziemy opis każdego obrazka z informacjami gdzie się ukazały oraz zdjęcia materiałów do malowania, których używa artystka.
Ilustracje są naprawdę piękne, zwłaszcza że w większości wykonane są one technikami tradycyjnymi. Widać że autorka ma spory warsztat, dużą wagę przywiązuje do detali (tła, ubrania) i bogatej kolorystyki. Jun Mochizuki śmiało eksperymentuje z fakturami nadając im różne tekstury, głównie stworzone za pomocą farb wodnych, tuszu i drobinek pasteli (zresztą sami zobaczcie jak jej proces twórczy wygląda: LINK).
Jestem wielką fanką wszelkich niespodzianek związanych z drukiem. Czytając recenzję dotyczącą pierwszego artbooka, najbardziej podobały mi się wzmianki o wycięciach na niektórych stronach i uszlachetnianiu papieru, dlatego tym bardziej byłam ciekawa czy coś takiego znajdę w There is. Oprócz okładkowego lakieru wybranego i kalki ze złotymi elementami na początku, znajdziemy „dziurawe” strony, na których znajdują się szkice do właściwego obrazka, który może podejrzeć przez te dziury. Pomysł jest naprawdę fajny, zwłaszcza, że szkice często dość różnią się od finalnego efektu. Pod koniec mamy kolejną niespodziankę a mianowicie przycięty (około ¾ całej strony) album ze zdjęciami, które zawsze są obecne na początku każdego tomu. Mała rzecz, a cieszy.
Jeszcze kilka zdjęć:
Aż ciężko zdecydować mi się na jedną ulubioną ilustrację. Jak dla mnie There is. Jest bez wad. To kawał (dosłownie) książki ze świetnymi ilustracjami, który powinien przypaść do gustu nie tylko fanom Pandory Hearts. Po więcej zdjęć zapraszam jutro na fanpage. A na zakończenie, zamieszczam dwa filmiki prezentujące zawartość artbooka.
Mam pierwszy, więc i ten będę musiała przytulić :D
OdpowiedzUsuńA ja będę musiała zapolować na pierwszy, chyba, że może Waneko jednak skusiłoby się na wydanie ;)
UsuńNo to teraz mi narobiłaś ochoty na ten artbook... Ale najpierw pasowałoby nadgonić samą Pandorę... ^^'' Pięknie to wszystko wygląda, a te dziurawe strony to naprawdę ciekawy pomysł. :D
OdpowiedzUsuńJak Pandę skończą wydawać w Polsce to się wymyśli jak na to uzbierać. Jednak sentyment do serii mam, a dzieła Pani Jun są piękne. Tak bardzo chcę...
OdpowiedzUsuńMusze odłożyć sobie pieniążki na ten artbook! Jak pierwszy mam to i tan muszę zdobyć na półeczkę. <3
OdpowiedzUsuńFajnie, że powtórzyła się ta wymyślna dekoracja z dziurami. No i porównanie szkiców z gotową ilustacją w ten sposób jest po prostu genialne <3
Muszę to kupić. Muszę!
Dla mnie właśnie najciekawsze były te porównania ze szkicami, czasami końcowa koncepcja zmieniała się kilkukrotnie.
UsuńArtbook śliczny, ale muszę się jeszcze do tej serii i do tej kreski przekonać, na razie 12 tomów siedzi i się kurzy od wakacji i nie mam na nie jakoś nastroju.
OdpowiedzUsuńNie podoba Ci się kreska? o.o Dla mnie to jedna z mocniejszych stron tej serii.
UsuńPrzeźroczyste obi od razu mnie zauroczyło, ale oczywiście okładka i ilustracje w środku szybko odwróciły moją uwagę od tego ciekawego dodatku. Całość prezentuje się przepięknie! Bardzo ciekawy pomysł z tymi dziurawymi stronami z podglądem na szkice, pierwszy raz się z czymś takim spotykam, a trochę artbooków już mam, ale trzeba przyznać, że bardzo monotematycznych, więc nic dziwnego, że za wielu ciekawych rozwiązań w nich nie ma. Aż też mi się zachciało zamówić kolejną książeczkę z artami. <3
OdpowiedzUsuńBardzo lubię takie udziwnienia w artbookach, chociaż w większości nie mają takich bajerów, a szkoda.
UsuńKolory są naprawdę niesamowite ! *o*. Mam nadzieję, że w niedługo i u nas zostanie wydany jakiś artbook z serii, która by mnie interesowała, bo słyszałam że ten do Loveless był bardzo dobrze zrobiony :D. Aż naszła mnie ochota na pooglądanie dzieł Jun na internetach XD.
OdpowiedzUsuńMoże Waneko skusi się na wydanie artbooka z Pandory ;) Żałuję, że nie mam tego artbooka z Lovelessa, ale ani seria, ani kreska nie przypadły mi do gustu.
UsuńSuper pomysł sama bym chciała dostać coś takiego.Chyba będę musiała zaopatrzyć się w takie cudeńko :) Zapraszam do mnie dopiero zaczynam ale serdecznie zapraszam;
OdpowiedzUsuńhttp://niezapominajk.blogspot.com/