Recenzja: Hana Yori Dango

Boys over Flowers

Są takie mangi, które mają specjalne miejsce w moim sercu. Tytuły, do których wracam częściej niż do innych, za każdym razem świetnie się przy nich bawiąc. Jedną z takich serii jest zdecydowanie Hana Yori Dango.
Boys over Flowers

Makino Tsukushi uczęszcza do prestiżowego liceum Eitoku, w którym uczą się bogate dzieciaki. Jako jedna z nielicznych, nasza bohaterka nie posiada bajecznej fortuny, ba pochodzi raczej z biednej rodziny. Jej jedynym celem jest przetrwanie tych kilku lat bez wychylania się i żadnych wpadek. A już na pewno nie ma zamiaru podpaść Kwiecistej Czwórce - F4, grupce najbardziej wpływowych chłopaków trzęsących szkołą. Za najmniejsze przewinienie mogą wręczyć dowolnemu uczniowi czerwoną kartkę, która jest jednoznacznym przyzwoleniem na prześladowanie ofiary. Nikt nie może im się przeciwstawić, nauczyciele udają, że nie widzą problemu, a rówieśnicy ochoczo przystają do okrutnej zabawy. Cała akcja kończy się, gdy delikwent się złamie i zmieni szkołę. Tsukushi stara się ze wszystkich sił nie wyróżniać i nie reagować, pomimo tego, że nie akceptuje chorej sytuacji panującej w szkole. Pewnego dnia nie wytrzymuje i staje w obronie koleżanki, nie szczędząc przy tym F4 dosadnych, ale prawdziwych słów. Jak można się było tego spodziewać, nie potrzeba było wiele czasu, aby w jej szafce pojawiła się czerwona kartka. Dziewczyna zamiast się poddać, postanawia wypowiedzieć wojnę Kwiecistej Czwórce.    

Boys over Flowers chapter 1

Opis nie brzmi zbyt zachęcająco prawda? Kolejne shoujo z biedną dziewczyną i bogatymi chłopakami. Fabuła nie jest przesadnie skomplikowana, a historia skupia się na coraz to nowych intrygach i kłodach rzucanych pod nogi bohaterom. Nie obędzie się bez kilku typowych schematów (chociaż dużo można tej serii wybaczyć, patrząc na lata, w których wychodziła), nie przeszkadza to jednak za bardzo w odbiorze mangi, bo to bohaterowie są siłą napędową Hana Yori Dango.

Boys over Flowers Makino Domyoji

Makino Tsukushi to odważna dziewczyna, mówiąca to co myśli. Problemy stara się rozwiązywać sama, nie czeka biernie na pomoc innych. Na prośbę rodziców dołącza do elitarnego liceum, ale czuje, że tam nie pasuje. Swoje prawdziwe "ja" zapieczętowała głęboko w sobie, nie chcąc wpaść w kłopoty. Gdy rozpoczęła walkę z F4, w końcu mogła być sobą. Tsukushi oznacza chwast i tak jak te roślinki, niezależnie ile by po niej deptać nieustannie wstaje i prze naprzód. Dumna i waleczna nie przypomina typowych bohaterek mang shoujo. Dziewczyna mimo swojej pewności siebie jest bardzo niezdecydowana i ciężko jej przyznać się do swoich uczuć. Przyparta do muru, początkowo nie potrafi walczyć o swoje uczucie i dopiero z biegiem czasu jej postawa się zmienia, a ona sama dojrzewa.   

Boys over Flowers

Po drugiej stronie barykady mamy Tsukasę Domyojiego. Lider F4, obrzydliwie bogaty, pomiata innymi przekonany, że za pieniądze można kupić wszystko. Arogancki, samolubny, a przede wszystkim agresywny, problemy rozwiązuje zazwyczaj za pomocą pięści. Początkowo ciężko go polubić. I to właśnie w nim następuje największa przemiana. Makino jako pierwsza mu się postawiła i przewartościowała jego świat. Okazuje się, że pod maską brutala kryje się uczuciowy chłopak, który pragnie być kochany. Gdy obdarzy już kogoś uczuciem, poświęca całego siebie drugiej osobie. Z jednej strony niesamowicie zaborczy i zazdrosny, z drugiej zawsze pierwszy rusza na ratunek i można na niego liczyć.

Boys over Flowers

Wydaje się, że Tsukushi i Tsukasa ze swoimi ognistymi charakterami nie pasują do siebie, ale szybko możemy zauważyć, że całkiem nieźle się dogadują i pozytywnie na siebie oddziałują. Bohaterowie dojrzewają, ale zmiany postępują naprawdę subtelnie i delikatnie. Lider F4 z dnia na dzień nie staje się księciem z bajki, a Makino uległą bohaterką shoujo z syndromem sztokholmskim. I to jest chyba największa zaleta tej serii, bohaterowie mają wady, przez co są realistyczni i łatwo się z nimi związać. 

Boys over Flowers Hanazawa Rui

Pozostała trójka zasiląjąca F4 to introwertyczny Hanazawa Rui oraz kobieciarze Sojiro Nishikado i Akira Mimasaka. Rui odgrywa dużą rolę w serii, początkowo mdły i irytujący z biegiem czasu również on przechodzi przemianę z biernego na bardziej zdecydowanego i okazującego emocje. Pozostałej dwójce poświęcono zdecydowanie mniej uwagi, ale w ostatnich tomach trochę lepiej poznamy ciemnowłosego Nishikado. 

Boys over Flowers

Nie sposób nie wspomnieć o kobietach występujących w Hana Yori Dango. Oprócz samodzielnej głównej bohaterki obserwować będziemy naprawdę silne osobowości. Niezależnie czy będzie to koleżanka ze szkoły, która zna swoją wartość, czy wybuchowa siostra Tsukasy, która od małego zajmuje się nim twardą ręką, albo idealna przyjaciółka z dzieciństwa F4, która wbrew rodzicom postanawia wybrać własną, trudniejszą ścieżkę. Świetnym przykładem jest również matka Tsukasy, żelazna kobieta, która sama zarządza wielkim imperium Domyoji. Wszystkie są silnymi kobietami, które nie boją się otwarcie mówić co myślą i sięgają po przyszłość własnymi rękoma. Praktycznie wszystkie bohaterki płci pięknej, które przewijają się przez mangę mają coś do powiedzenia. Bardzo podoba mi się jak autorka ukazuje kobiety, zwłaszcza, że w mangach shoujo bardzo często bohaterki są ładne, ale nie oszukujmy się dość głupiutkie.

Boys over Flowers
    
Yoko Kamio odwaliła kawał dobrej roboty tworząc tak charakterystyczne postaci. Historia cieszyła się tak dużą popularnością, że ukazywała się od 1992 roku przez 16 lat, zamykając się w 37 tomach. Początkowo kreska autorki była typowa dla czasów, w których tworzyła. Postacie miały pociągłe, dość męskie rysy twarzy i oczy z długimi rzęsami, a sam Domyoji ze swoimi kręconymi włosami wyglądał jak wredny rastafarianin. Na szczęście z biegiem lat autorka wyrobiła sobie swój własny styl, bardziej miękki i okrągły, a główny bohater w końcu zaczął wyglądać jak przystojny chłopak. Zadziwiające jest to jak płynnie ewoluowała kreska. Podczas lektury nie zauważyłam, kiedy właściwie nastąpiła zmiana, dopóki nie porównałam pierwszego tomu z ostatnim.

Boys over Flowers

Jako, że manga jest o bogatych dzieciakach, bohaterowie często nosili modne ubrania od znanych projektantów. Samą Makino próbowano przy każdej nadarzającej się okazji przebierać w coś ładnego i drogiego. Manga jest ciekawym przekrojem tego co było modne na przestrzeni lat. I tak początkowo mamy przyduże stroje, spodnie z wysokim stanem, oraz bluzki i marynarki z poduszkami chętnie noszowe w latach 90. Dalej pojawi się romantyczny styl pinup girl, kropki i duże kokardy, by łagodnie przejść w bardziej luźny i elegancki styl znany nam na co dzień.

Boys over Flowers

Japońskie wydanie, które posiadam to tzw. Complete Edition (kanzenban). Tego typu przedruki mają zazwyczaj format A5 i posiadają wszystkie dodatki takie jak kolorowe strony tytułowe czy ilustracje. Ta edycja została zamknięta w 20 tomach, więc są to dość pokaźne cegiełki. Okładki zdobią nowe ilustracje, uszlachetnione w wybranych miejscach folią holograficzną, która przy każdym ruchu ładnie błyszczy. Tomiki posiadają obwolutę, pod którą znajduje się powtórzona okładkowa ilustracja w jednolitej tonacji kolorystycznej.

Boys over Flowers Complete edition

Boys over Flowers Complete edition

Boys over Flowers Complete edition

Pierwsza i ostatnia strona tomiku, posiada nadrukowany, srebrny szkic imitujący ołówek na jednolitej, kolorowej powierzchni. Dalej, przy tytułowej stronie znajdziemy pocztówkę z okładkową grafiką. W każdym tomie ujrzymy sporo kolorowych stron (ok. 20). Jeżeli chodzi o papier to jest on grubszy i bielszy niż ten w standardowych japońskich wydaniach, ale porównując go do tego znanego z mang wydawanych na naszym rynku, jest bardziej kremowy. Papier ten jest delikatnie śliski i bardzo przypomina ten używany w niektórych mangach Hanami (np. w Muzyce Marie). Czerń druku jest głęboka i wyrazista. Wydanie jest naprawdę piękne i świetnie prezentuje się na półce. 

Boys over Flowers Complete edition

Boys over Flowers Complete edition

Boys over Flowers Complete edition

Warto również wspomnieć, że seria doczekała się anime, które wystartowało w 1996 roku i miało 51 odcinków. Niestety wypada ono dość blado. Toporna kreska, irytująca muzyka, dłużyzny i zmienione zakończenie (papierowy pierwowzór dalej wychodził) spowodowały, że anime oglądało się z wielkim bólem. Dużo lepiej wypadł japoński serial live action, pomimo tego, że była to bardziej ugrzeczniona wersja, a aktorzy wcielający się w główne postaci średnio pasowali. Niemniej oglądało się całkiem przyjemnie. Oprócz japońskiej dramy, swoje wersje mieli m.in. w Tajwanie, Chinach i Korei.
W 2015 roku Yoko Kamio zaczęła tworzyć sequel swojego hitu pod nazwą Hana Nochi Hare: HanaDan Next Season. Po raz kolejny akcja dzieje się w elitarnym liceum, F4 skończyło szkołę i teraz rządzi Correct 5 polujący na biedaków zaniżających prestiż Eitoku. Manga liczy już około 50 rozdziałów i dalej wychodzi. Pomimo, że nie jest to poziom pierwowzoru, serię czyta się z wielką przyjemnością i nostalgią.

Boys over Flowers

Może moje recenzja jest dość subiektywna, ale w moim odczuciu Hana Yori Dango to najlepsze shoujo jakie udało mi się przeczytać. Żadna inna manga nie wciągnęła mnie na tyle, żeby krótkim czasie pochłonąć tyle tomów na raz. Nawet teraz przygotowując się do napisania tego postu przeczytałam znowu od początku całą serię, pomimo, że tego nie planowałam. Po prostu wsiąkłam. Bardzo żałuję, że Kwieciści Chłopcy nie ukazali się na naszym rynku, to przecież taka dobra seria. Wciąż jednak jeszcze mam nadzieję, że któreś wydawnictwo pozytywnie nas zaskoczy.

Boys over Flowers





19 komentarzy:

  1. Również bardzo lubię Hana Yori Dango i chętnie kupiłabym w wersji pl ale szansę są chyba takie same jak na Fruit Basket, o ile ktoś by to wydał to tylko pewnie najszybciej JPF. Kupiłabym chętnie taką wersje jak Twoja ale po angielsku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też po cichu liczę na JPFa ;) Jakby wyszło takie wydanie angielskie to i ja pewnie bym się skusiła, ale coś mi się wydaje, że się takiego nie doczekamy niestety. Dlatego pocieszam się japońską wersją, którą kupiłam w book offie za ułamek ceny.

      Usuń
    2. Book off to piękna sprawa :)

      Usuń
  2. Chętnie rzucę na ten tytuł okiem, jak znajdę chwilę! :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Koniecznie, daj znać jak wrażenia :)

      Usuń
  3. Powtórzę się enty raz: chcę to 20-tomowe wydanie w Polsce! To serio chyba moje największe mangowe marzenie. Uwielbiam tę serię.

    Podobają mi się te zestawienia Makino, Tsukasy i Ruia, gdzie świetnie widać, jak ewoluowała kreska. Miałam z nią podobnie do ciebie, nawet nie zauważyłam, kiedy tak bardzo się zmieniła. Potem w "Cat Street" ciągle widziałam postacie z HYD, bo to już w całości był ten nowszy sposób rysowania ("Cat Street" też by mogli wydać swoją drogą, dramę zepsuli niestety). O ile dobrze pamiętam, to gdzieś kiedyś czytałam, że ten tytuł, to najlepiej sprzedające się shoujo w historii, choć palca nie dam, bo moja pamięć dobra, ale krótka niestety. Jest to chyba tytuł (z tych mi znanych), który został przerobiony na największą ilość seriali, przecież, wierząc wiki, poza wymienionymi przez Ciebie krajami wzięli się za nią też w USA (czego bałam się nawet sprawdzać), w Indiach, a ostatnio wyczytałam, że i Turki się nią przy jakimś serialu inspirowali.

    Już widzę płacze na paskudną kreskę, ale niech sobie płaczą, ja chcę swoje polskie tomiki na półce postawić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam, że kiedyś JPF miał nawet HYD w ankiecie o szojkach, ale chyba wygrał Ouran. Więc nadzieja jakaś jest ;)
      No właśnie, jak nie HYD to chociaż ktoś mógłby się połasić na wydanie Cat Streeta, w końcu to tylko 8 tomów. Teraz właśnie czytam ten sequel HYD, tam to dopiero główna para przypomina mi Tsukasę i Makino.
      Tą amerykańską adaptację na serial wyparłam z pamięci, widziałam kawałek pierwszego odcinka i to było straszne.
      Mi się jeszcze marzy jakieś nowe anime z tej serii, bo te z lat 90. wyszło bardzo słabo.

      Usuń
    2. Przy anime utknęłam...moment, muszę się malem wspomóc.... na 20 odcinku. Ciężko mi się je oglądało, kiedy od mangi oderwać się nie mogłam (co skutecznie utrudniało mi pisanie magisterki, zwłaszcza, że jak na złość, internet w akademiku był jak za starych kiepskich czasów, jak nie gorszy :P).

      Usuń
  4. Muszę powiedzieć, że brzmi to całkiem ciekawie. Choć motyw bullyingów bardzo mnie zniechęca, zaciekawiło mnie co piszesz o silnych postaciach kobiecych. Hm, hm. Dobra, zostawię sobie gdzieś ten tytuł w tyle głowy (jednak 37 tomów to troszkę dużo, ale widzę, że skany są kompletne).

    Btw, rzadko ostatnio wchodziłam na inne blogi, ale zawsze jak u Ciebie jestem to uderza mnie jak tu estetycznie ;___; Jejku, Twoje umiejętności graficzne i wyczucie są niesamowite, kobieto!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem, jak teraz, ale jak ja czytałam, czyli dobre parę lat temu (ale ten czas leci...), zdarzały się strony z pustymi dymkami.

      Usuń
    2. Motyw znęcania jest dość mocno wyeksponowany, przynajmniej na początku, chyba nawet gdzieś w pierwszych rozdziałach jest próba gwałtu. W ogóle gdzieś czytałam, że autorka po publikacja dostawała wiele listów od fanów z podziękowaniami, że realistycznie poruszyła wątek znęcania się w szkole i wielu osobom pomogła postać głównej bohaterki.

      Cieszę się, że podoba Ci się wygląd mojego bloga. Kosztuje mnie to trochę pracy, przez co notki nie pojawiają się tak często jakbym chciała niestety. W ogóle grafika jest moją drugą pasją i pracą codzienną, więc może dlatego staram się wszystko na blogu dopieszczać ;)

      Usuń
  5. Odkąd po raz pierwszy zobaczyłam u cb Hana Yori Dango to mam wrażenie, że mnie trochę prześladuje XD Będę musiała na nie rzucić okiem, bo sumienie i ciekawość nie da mi spokoju.
    Poza tym to wydanie jest przecudne. Mam nadzieję, że JPF (nie ukrywajmy, oni po taki tytuł najprędzej by sięgnęli, chociaż teraz to i tak już nie wiadomo...) kiedyś nam umożliwi poznanie polskiej wersji. :D Na razie trzeba będzie zadowolić się internetem XD

    OdpowiedzUsuń
  6. Oh, zazdroszczę czytania mangi, ja oglądałam dramy z tej serii. Pamiętam, że to była pierwsza japońska drama jakąkolwiek oglądałam i mam ją głęboko w serduszku jak i całą tą opowieść. Jest prześmieszna!

    OdpowiedzUsuń
  7. Uwielbiam taką kreskę i taką modę, jaką reprezentuje "Hana Yori Dango" - ale pozostaje mi tylko powracać do polskiego wydania Marsa czy do Ai Yazawy, jeśli chodzi o polskie wydania podobnego typu. Mój japoński ogranicza się do rozumienia czegośtam ze sluchu.
    Całkiem niedawno w sumie wyszedł też japoński musical Handan, w sumie jeszcze go nie widziałam, ale może przy okazji jakiś dramowy reboot? W końcu Japończycy odświeżyli całkiem niedawno Itazura na Kiss i Kimi wa Pet w nowych odsłonach dla dzisiejszej japońskiej młodzieży (Itazura całkiem przyjemnie wyszła, co innego ekranizacja Marsa XD)

    Kanzenbany prezentują się świetnie, najbardziej podobają mi się te holo elementy *^*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli nie tylko mi nie podszedł ten nowy Mars :p Koreańskie Playful kiss tak mi się nie podobało, że mimo jakichś tam chęci sprawdzenia innej wersji nie mogę się zachęcić do zacięcia w ogóle.

      Usuń
  8. Słyszałam same dobre opinie o tej mandze :)! Fajny blog - obserwuję ^^!

    yollowe.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Ubóstwiam taką kreskę. Przepiękne wydania, aż mi się oczy zaświeciły! Jest tyle wspaniałych mang z lat 80-90, które warto ponownie wydać, że aż głowa boli.

    OdpowiedzUsuń
  10. Podoba mi się przede wszystkim styl rysunków, kojarzy mi się z Marsem czy Walkin Butterfly, które czytałam w polskim wydaniu :)Chyba mignęła mi gdzieś drama?... Teraz nie wiem, czy dobrze kojarzę. Byłoby miło, gdyby któreś wydawnictwo się skusiło na ten tytuł, choć dość marne szanse... A szkoda. Ale zobaczymy ;) Wszystko przed nami, pojawiło się tyle oldschoolowych i dobrych mang, że może kiedyś i to zostanie wydane :):D

    OdpowiedzUsuń
  11. Po lekturze Twojej recenzji chętnie zajrzałam bym do tej mangi. Kreska, którą można zobaczyć na okładkach i na grafikach, które wrzuciłaś bardzo mnie oczarowały. Przepięknie wygląda to japońskie wydanie, podoba mi się motyw z tymi holograficznymi wstawkami. Gorąco Pozdrawiam Fejwsi. :)

    OdpowiedzUsuń

My profile picture
Grafikoholiczka nie wyobrażająca sobie dnia bez włączenia programu graficznego, interesująca się mangą i anime od czasu emisji Sailorek w tv. Za sprawą hobby rodzą się takie rzeczy jak prace graficzne, rysunki, przemyślenia i recenzje.
bla