Japonia Dzień 1 - Tokio

Japońskie sushi Ecco Travel

To już druga notka z cyklu Japonia. Tym razem przyjrzymy się Tokio trochę bliżej. Zapraszam do lektury.
Po męczących 11 godzinach lotu i zmianie strefy czasowej, z lotniska Narita wyruszyliśmy w stronę naszego hotelu. Przez ponad godzinę dane nam było rozkoszować się pierwszymi widokami Japonii. W większości były to wielkie betonowe kompleksy przemysłowo-usługowe, ale dostrzegliśmy też kilka ciekawostek takich jak japoński Disneyland. Im dłużej jechaliśmy tym zabudowa miejska stawała się gęstsza - zagłębialiśmy się w Tokio. 

Japońskie sushi Ecco Travel

Nasz pierwszy hotel znajdował się w dzielnicy Kamata. Wokół niego znajdowało się kilka sklepów spożywczych i knajpek, a dosłownie rzut beretem stała stacja kolejowa, czyli lokalizacja była naprawdę niezła. Jako, że doba hotelowa zaczynała się od godziny 15, a zegarki wskazywały 11, padła propozycja fakultatywnej wycieczki do Shinjuku. Ruszyliśmy sporą gromadką na stację, gdzie po raz pierwszy udało nam się kupić bilety w automacie (które na szczęście mają opcję zmiany języka na angielski), przejść przez bramki i przejechać się kolejką (i to z przesiadką).

Japońskie sushi Ecco Travel

W Shinjuku odbyliśmy krótki spacer do Tokyo Metropolitan Government Building. Dwuwieżowy tokijski ratusz zachwyca swoim monumentalizmem. Aż trudno uwierzyć, że autor Kenzo Tange do stworzenia tego budynku zainspirował się katedrą Notre Dame. Ratusz ma 48 pięter i jest idealnym (a przede wszystkim darmowym) miejscem na podziwianie panoramy Tokio. 

Japońskie sushi Ecco Travel

Jest to niewątpliwie idealna atrakcja na pierwszy dzień pobytu. Człowiek dopiero patrząc z góry na miasto w pełni dostrzega, że znalazł się w betonowej dżungli. Zabudowa wygląda jak makieta ciasno poukładanych klocków, ciągnąca się aż po horyzont. Duże wrażenie zrobiły na mnie rzadko pojawiające się, ale dość spore zielone przestrzenie parków. Dobrze, że miasto, pomimo gęstej zabudowy, jest w stanie zostawić miejsca dla przyrody.

Japońskie sushi Ecco Travel

Japońskie sushi Ecco Travel

Japońskie sushi Ecco Travel

Przytłoczeni monumentalnością miasta, wróciliśmy do hotelu, gdzie w końcu udało nam się zakwaterować. Japończycy dość sztywno trzymają się zasad i jeśli doba hotelowa zaczyna się od 15, nie ma zmiłuj trzeba czekać, nawet jeśli pokoje są już wolne i przyszykowane. Ponoć problemowe mogą okazać się również takie rzeczy jak np. próba zmiany jakiejś części zestawu w restauracji. Zestaw to zestaw.

Pokój był całkiem spory jak na japońską normę. Oprócz standardu znanego z europejskich hoteli, na stoliku czekał na nas czajnik, czarki, zielona herbata i lodówka. Łazienka była mała i konstrukcją przypominała klocka wciśniętego w pokój do którego prowadził schodek w górę (lub w dół w zależności od hotelu). Taki styl budownictwa pomaga przy trzęsieniach ziemi, dlatego łazienka jest najbezpieczniejszym miejscem podczas tego nieprzyjemnego zjawiska. Jedna z najlepszych rad na trzęsienie ziemi brzmiała: włącz telewizor. Japońska telewizja publiczna ma obowiązek przerwać nadawanie programu w razie poważniejszego wstrząsu sejsmicznego. Stąd najszybciej dowiemy się czy jest bardzo źle. Ale wracając do łazienek, na pewno wielu z Was słyszało o tych dziwnych japońskich kiblach oblewających wodą.

Japońskie sushi Ecco Travel

O właśnie takie cudo na nas czekało z pokaźną instrukcją obsługi również w języku angielskim. Człowiek dostawał stresu już siadając na "tron", bo wtedy właśnie pod wpływem ciężaru nalewała się woda. Ale nie taki diabeł straszny jak go malują. W niektórych miejscach natknęłam się na toaletę zaopatrzoną w jeszcze jeden przycisk z nutką. Japońskie domy przeważnie mają bardzo cienkie ściany, na tyle, że jeden sąsiad słyszy jak drugi słodzi sobie herbatę ;) Badania wykazały, że w pewnych godzinach wzrastał poziom zużycia wody w mieszkaniach. Okazało się, że kobiety załatwiając swoje potrzeby, odkręcały kran z wodą po to aby zagłuszyć wstydliwe dźwięki. Sprytni producenci sanitariatów, podchwycili temat, zaopatrzyli swoje produkty w dodatkową funkcję odtwarzania nagrania z odgłosem szumu spływającej wody. Stąd nutka w panelu sterowania.
To co mnie jednak bardziej zaskoczyło w łazienkach to wyposażenie, począwszy od dobrej jakości mydła, szamponu i odżywki, kończąc na maszynkach jednorazowych, szczoteczkach i grzebieniach i suszarce. Pakując się do Japonii można trochę odciążyć kosmetyczkę ;)

Japońskie sushi Ecco Travel

Po odświeżeniu czas było wybrać się na poszukiwania jakiegoś jedzenia. Część osób miała wykupione obiadokolacje. My postanowiliśmy dokarmiać się na własną rękę, przy okazji samotnie zwiedzając różne zakątki tego kraju. Pierwszego wieczoru padło na Shibuyę. Tutorial z kupowania biletów i jazdy koleją mieliśmy już za sobą, więc sprawa nie wydawała się taka trudna (przynajmniej dla mojego męża). Do działania motywował też fakt, że młodsi od nas wybrali się do Akihabary. Linie kolejki na pierwszy rzut oka wydają się skomplikowane, ale po przestudiowaniu mapki łatwo można się domyśleć co i jak. Niedogodnością okazała się mapa na stacji, która była tylko w języku japońskim "krzaczkowym", ale w hotelu znaleźliśmy kserówkę z rozpiskę w alfabecie łacińskim. Plan na dworcu zawierał również cyferki przy stacjach, które informowały za ile należy kupić bilet. Jadąc już w wagonie, kolejne przystanki były zapowiadane i wyświetlane na ekranie również po angielsku, więc nie było mowy o pomyłce.

Japońskie sushi Ecco Travel

Shibuya okazała się bardzo zatłoczoną dzielnicą. Nic dziwnego skoro znajduje się tu najbardziej ruchliwe skrzyżowanie w Japonii. Fajnie jest przejść się w takim tłumie, można się poczuć jak mrówka w wielkim mrowisku. W dzielnicy dominują wielkie budynki z kolorowymi neonami i reklamami, głośne, niewielkie knajpki i sporo młodzieży.

Japońskie sushi Ecco Travel

Moją uwagę przykuł malutki sklep zoologiczny ze szczeniętami i kociętami pozamykanymi w osobnych, przezroczystych boxach, gdzie zmęczone, albo spragnione zabawy leżały samotnie. Z jednej strony widać było, że zwierzaki są zadbane, ale z drugiej wyglądały jak przedmioty poustawiane na półkach . Szkoda ich było.

Japońskie sushi Ecco Travel

Japońskie sushi Ecco Travel

To tu również nastało nasze pierwsze spotkanie z automatami. Podchodziliśmy do nich z pewna dozą nieufności, w końcu przyzwyczajeni byliśmy, że urządzenia te nie są doskonałe i czasem nie wydają towaru albo reszty. Nasze obawy szybko zostały rozwiane, a po kilku upalnych dniach cieszyliśmy się na każdy ich widok. W samej Japonii można je spotkać na każdym kroku, na ulicy, na stacjach, w hotelach, przy zabytkach i świątyniach. Niby taka mała rzecz, a po powrocie do Polski strasznie nam ich brakowało.

Japońskie sushi Ecco Travel

Skierowaliśmy nasze kroki w stronę Book-Offu - sklepu z używanymi książkami, płytami i oczywiście mangami. Ten, w którym byliśmy miał 5 (lub 6) pięter, z czego jedno było w całości wypełnione mangami. Pierwsze wrażenie było nie do opisania. Mnóstwo regałów wypełnionych po brzegi różnymi seriami ze średnią ceną 100 jenów (ok 3 zł) - żyć nie umierać. Jeżeli ktoś wyobraził sobie stos, wyświechtanych i sponiewieranych książek, jakie można znaleźć w bibliotekach, to jest w dużym błędzie. Prawie każdy tomik wyglądał jak nowy, ewentualnie raz czytany. Japończycy muszą bardzo szanować swoje rzeczy.

Japońskie sushi Ecco Travel

Po około 2 godzinach wyszliśmy obładowani torbami i zaczęliśmy rozglądać się za kolacją. Padło na niewielki bar z ramenem. Po takich całodniowych ekscesach, aromatyczna zupa była wręcz idealna, a na przekąskę wzięliśmy pierożki gyoza. Było pysznie.

wycieczka do Japonii

Napełniwszy brzuchy, pokręciliśmy się jeszcze trochę po Shibuyi, racząc się wielkomiejskim klimatem. W nocy, zmęczeni, ale szczęśliwi wróciliśmy do hotelu, w końcu następnego dnia również czekało na nas sporo atrakcji.

Japońskie sushi Ecco Travel

Japońskie sushi Ecco Travel

Na koniec filmik ze skrzyżowania.






25 komentarzy:

  1. Świetna relacja opatrzona ślicznymi zdjęciami, naprawdę bardzo miło się czyta i człowiek nic nie poradzi, a tylko zazdrości, że go tam nie było. <3
    Co do używanych rzeczy z Japonii to większość moich zamówień książkowych z kraju kwitnącej wiśni to używane przedmioty, więc potwierdzam, zazwyczaj są one w praktycznie idealnym stanie, dlatego kolekcjonerzy tak lubią je kupować. xD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe czy taki stan używanych japońskich mang wynika z fakty, że dbają oni o nie, czy może czytają tylko raz. W każdym razie jedynie zapach zdradza, że nie jest to nowość ;)

      Usuń
  2. Doba hotelowa od piętnastej XD
    No czy ja wiem, czy Tokio zostawia trochę miejsca do przyrody, są parki, ofkors, ale jednak... Mysza to zna głównie Bydgoszcz, a jej powierzchnię w 1/3 pokrywają lasy, więc mogę mieć trochę wypaczone spojrzenie. Panorama na zdjęciu jest przerażająca. Miasto ciągnące się aż po horyzont to mój koszmar. #człowiekzewsi
    A jednak te toalety ISTNIEJĄ! I są powszechne, że nawet w hotelu. Znam genezę przycisku z nutką, przyznam, że mnie też taki by się przydał. Nawet maszynki do golenia dali, podziw wiele.
    He! Jeśli chodzi o automaty, to Polska też ma parę cudów. W mojej okolicy stoi, uwaga, uwaga, mlekomat, w którym można kupić świeże mleko, a także... ZNICZOMAT. Są też automaty z przynętami na ryby i lekami.
    Fajna relacja, trochę zazdroszczę wyprawy, ale z drugiej strony pewnie bym smutała z powodu tych zwierząt. Już smutam. Moje szczurasy również smutają. Używane mangi jednak zrekompensowałyby mi wszystko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sumie jak na taką metropolię to zieleni jest malutko, ale nawet kawałek, wciśnięty w tą ciasną zabudowę robi wrażenie. Sama pochodzę z Mazur i tam więcej zielonego niż budynków XD
      To takie automaty u nas są O.O Mlekomat brzmi świetnie.
      Na wyjeździe najbardziej smutno jak walizka zaczyna zbliżać się do limitu wagowego obowiązującego w samolocie, a chciałoby się jeszcze kupić wszystko ;)

      Usuń
    2. Haha, moje wspomnienia z Warmii i Mazur to zarośnięte dzikimi krzakami i chwastami wszystkie możliwe powierzchnie :D
      https://upload.wikimedia.org/wikipedia/commons/thumb/4/4e/BydgoszczAir.jpg/350px-BydgoszczAir.jpg
      Widzisz, w Polsce też mamy różne cuda, nie trzeba jechać aż do Japonii. W ogóle mam wrażenie, że ludzie naprawdę słabo znają swój własny kraj, a to smutne. Mlekomat ma świeże krowie mleko, niepoddane obróbce, jest ono dość drogie, ale kupuje się butelkę (lub przynosi własną) i można nalać sobie dokładnie tyle, ile się chce, np. za 2,40 :D
      Można wysłać paczkę z Japonii do domu :D Ale pewnie to wyszłoby drożej niz nadbagaż.

      Usuń
  3. Z jednej strony przerażająca jest ta betonowa metropolia, z drugiej zaś musi robić piorunujące wrażenie. Myślę, że targają tam sprzeczne emocje. Bardzo się cieszę, że postanowiłaś pisać posty o swojej podróży, najbardziej lubię czytać relacje naocznych świadków :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że relacja się podoba :) Ja też lubię czytać notki z podróży ;)

      Usuń
  4. Mam wrażenie, że jak pojadę kiedyś do Japonii to po to, żeby się nażreć dobrych rzeczy ;___; Bo po prostu najbardziej fascynują mnie te wszystkie zdjęcia w wzmianki o jedzeniu :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciało się spróbować wszystkiego, nawet jak żołądek mówił, że dość XD Będzie jeszcze kiedyś oddzielna notka o samym żarełku (i słodyczach) :D

      Usuń
  5. Śliczne zdjęcia~!
    Jak tylko zobaczyłam to zdjęcie ramenu, to od razu zrobiłam się głodna. Jadłabym. <'3
    Automaty z napojami wyglądają intrygująco i nie tak biednie jak nasze polskie, piłabym te wszystkie cuda. XD
    Ale oczywiście najbardziej ze wszystkiego ucieszyłabym się z tych używanych mang za 3zł. Wzięłabym w podróż dwie koszulki na krzyż i wielką walizkę na mangi i gadżety. XD
    Nie mogę się doczekać dalszych notek o Japonii. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hah ja właśnie tak się pakowałam, żeby jak najmniej rzeczy mieć, aby można było się odkupić :D Przydaje się też mała, podręczna waga bagażowa, żeby wiedzieć ile jeszcze można napchać do walizek, żeby do samolotu weszła.

      Usuń
  6. Świetne zdjęcia! Czasami zastanawiam się czy nasze europejskie miasta są tak zapchane jak Tokio. Trudno mi sobie wyobrazić, że np. Hamburg jest tak zapchany różnymi budynkami...
    Takie pytanko: czy w Tokio można zjeść coś wegańskiego czy tylko wszystkożercy mogą skosztować tamtejszej kuchni? :P

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślę, że coś wegańskiego by się znalazło, jakieś sałatki, czy choćby onigiri np. z suszoną śliwką :)

      Usuń
  7. 1. Cuuudne zdjęcia! <3
    2. Tokio!!!!!! <3
    3. Przez Twoje wpisy co raz bardziej (o ile to możliwe) chcę do Japonii! :')

    (Te kibelki są przerażające... ale historia z kurkami ciekawa. :P)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No przy takich kibelkach można się nieźle nastresować ;)

      Usuń
  8. Ja mam trochę jak Otai, też bardzo chciałabym popróbować tego fajnego jedzenia. U nas to jak japońskie potrawy to samo sushi, lubię sushi, ale chciałabym popróbować też innych rzeczy :< Więc no, nie mogę się doczekać wyjazdu ze względu na jedzonko :3 Już sama focia tych napojów w automacie wygląda kusząco.
    Jeśli o używki chodzi, czytałam jakiś czas temu, że Japończycy to nawet wolą dom zburzyć i postawić nowy, niż mieszkać po kimś. Te mangi są w dobrym stanie, bo większość ludzi tam nie kolekcjonuje, tylko przeczyta i się pozbywa - też mam kilka takich, na które mi szkoda miejsca, a czytane tylko raz więc nawet nie widać, że używki. I pewnie też je spylę po tak samo ciężko zaniżonych cenach, byleby tylko się pozbyć i mieć przestrzeń dla rzeczy, które kolekcjonuję. Dlatego Surugaya to magiczne miejsce, gdy znalazłam tam wymarzony artbook za ekwiwalent czterech złotych, poleciałam do znajomej która organizuje grupowe zamówienia upewniać się, że mi się ta cena nie przyśniła :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja lubię w domu eksperymentować z kuchnią japońską, zwłaszcza, że z dostaniem jakiś bardziej orientalnych składników nie jest u nas tak źle Biedronki i Lidly co jakiś czas urządzają (tygodnie azjatyckie), zwłaszcza ramen wychodzi mi całkiem nieźle (wybredny mąż mówi, że dobry, więc coś w tym musi być XD).
      W sumie nie dziwię się, że używane mangi są tam w takim dobrym stanie, tyle ile u nich tytułów wychodzi i niewielkie mieszkaniu muszą ich zmuszać do ciągłej wymiany kolekcji.

      Usuń
  9. Świetnie przygotowana notka :). Ten ratusz wygląda niesamowicie. Trochę tak strasznie żyć w "betonowej puszczy", pewnie łatwo się zgubić. Tam park na zdj. musimy być sporych rozmiarów. Te tamtejsze toalety to sam luksus XD. Zdecydowanie brakuje u nas automatów ;(. Biedne zwierzczki. Wow, book-off strasznie duży :O. Nocą to wszystko wygląda świetnie !. Tak dużo ludzi na tym skrzyżowaniu, tak dużo....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogólnie Japonia to takie "wow ale wszystkiego jest wszędzie dużo" XD

      Usuń
  10. Aż miło się to wszystko czyta, świetne zdjęcia. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, super, że ktoś czyta te moje wypociny :)

      Usuń
  11. Bardzo miło czyta się Twoją relację. Jest zarówno treściwa jak i ciekawa :)

    "Betonowa dżungla" przeraża swoją wielkością. Ja, prosta dziewoja, jestem w stanie się zgubić w małym Cagliari a co dopiero w takiej metropolii! Chyba muszę zapomnieć o wakacjach w tak dużych miastach jak Tokio xd

    Co do kibelków... co człowiek nie wymyśli jak mu potrzeba!
    Jazda pociągiem w zupełnie obcym kraju musiała być niezłym przeżyciem. Zwłaszcza jeśli mówimy o Japonii. Rozszyfrowanie mapki jak i całego kompleksu musiało dać wam niemałą satysfakcje ;)

    Automaty są bardzo popularne także we Włoszech. Mozna w nich kupić nie tylko napoje, przekąski, papierosy ale także prezerwatywy! O_o

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chodząc uliczkami i alejami nie dostrzega się tej wielkości i gęstości miasta, dopiero patrząc z góry widzimy betonową dżunglę.
      Osobiście mam bardzo słabą orientację w terenie, ale mój mąż łatwo zapamiętuje miejsca i szybko rozszyfrowuje plany i mapy, więc dobrze było :)
      Takie automaty z prezerwatywami to nawet w akademiku, w którym mieszkałam były ;)

      Usuń
  12. Coraz bardziej chcę do Japonii ;))

    OdpowiedzUsuń

My profile picture
Grafikoholiczka nie wyobrażająca sobie dnia bez włączenia programu graficznego, interesująca się mangą i anime od czasu emisji Sailorek w tv. Za sprawą hobby rodzą się takie rzeczy jak prace graficzne, rysunki, przemyślenia i recenzje.
bla