Podsumowanie 2015 roku


Pierwszy dzień nowego roku to dobry czas na podsumowanie zeszłego. Na wielu blogach publikowane są tego typu rankingi, więc chyba nie zaszkodzi jak dorzucę i swój.

MANGA
Z roku na rok na naszym rynku pojawia się coraz więcej nowych tytułów. Wydawać by się mogło, że wybór jest spory i każdy znajdzie coś dla siebie, w rzeczywistości są to w większości młodzieżówki. Nie twierdzę, że to źle, ale czasem chciałoby się poczytać coś poważniejszego, skierowanego do starszego odbiorcy. Na szczęście, powoli pojawiają się też dojrzalsze pozycje: Mega Mangi, seineny i joseie od JPF, ostatnio również Waneko stara się bardziej urozmaicać swoją ofertę. W sumie najbardziej trafiające w mój gust mangi ma Hanami, szkoda tylko, że nie wydają już tak dużo jak kiedyś. Zobaczymy co przyniesie 2016 rok, a teraz czas na moją subiektywną listę hitów i kitów minionego roku.

Najbardziej wyczekiwana nowość 2015:

Kamisama Hajimemashita, czy raczej po naszemu Jak zostałam Bóstwem!? to tytuł, który nie sądziłam zobaczyć na naszym rynku, w końcu jest to shoujo, które niebezpiecznie zbliża się do granicy zostania tasiemcem. A jednak Studio JG zdecydowało się podjąć wyzwanie, mam tylko nadzieję, że regularny cykl wydawniczy pozostanie bez zmian. Samą serią zainteresowałam się po emisji pierwszego sezonu, który miał fajny humor i klimat, a główny bohater przypominał mi Inuyashę. Ciekawa co było dalej, sięgnęłam po mangę i po past arcu przepadłam. Nie jest to może jakaś odkrywcza i nowatorska historia, ale posiada wszystko to co lubię w shoujo: nieco trudnego głównego bohatera, o burzliwej przeszłości oraz całkowicie szalonego i nieprzewidywalnego antogonistę (Akura-ou). Z takich historii się nie wyrasta ;)
Na uznanie zasługuje również Wzgórze Apolla, czyli świetny josei, z muzyką w tle. Brakuje mi takich spokojnych i zwyczajnych mang na naszym rynku, bo lektura Wzgórza działa na mnie naprawdę kojąco.
Może już nie takie zwyczajne, ale jednak w podobnym tonie jak powyższy josei, Wilcze dzieci, były przeze mnie kolejną, niecierpliwie wyczekiwaną nowością. Opowieść o samotnej matce próbującej wychowywać i chronić swoje niezwykłe dzieci chwytała za serce, a urocze rysunki Yu sprawiały, że po lekturze robiło się cieplej na sercu. Żałuję, że seria tak szybko się skończyła.

Rozczarowanie roku:

Do tej kategorii od początku miałam kilka typów, ale nie spodziewałam się, że wygra light novel (zwłaszcza, że to nawet nie jest manga, ale musiałam gdzieś wrzucić tę książkę). Lektura Blasku księżyca (Gekkou), pozostawiła tak duży niesmak, że tytuł musiał tu wylądować. Zdanie "Co ja właśnie przeczytałam?" idealnie oddaje mój stan jaki miałam po zamknięciu książki. Nawet nie chcę wiedzieć co musieli o mnie myśleć pasażerowie autobusu, w którym to jeżdżąc do pracy, męczyłam to "dzieło", co jakiś czas wykrzywiając twarz w grymasie i wydając nieartykułowane dźwięki. Zdaję sobie sprawę, że nie jestem targetem tej nowelki, ale myślałam, że tag kryminał do czegoś zobowiązuje. Cóż, myliłam się.
Kolejnym rozczarowaniem okazał H.P. Lovecraft OGAR i inne opowiadania. Niestety nie znam twórczości Lovecrafta, więc ciężko mi stwierdzić czy to styl opowieści czy adaptacje Tanabe Gou nie przypadły mi do gustu, ale jako fanka mangowych horrorów z przykrością stwierdzam, że żadna historia nie wywarła na mnie najmniejszego wrażenia. Po lekturze nie czułam zupełnie nic, a po odłożeniu tomiku nie pamiętam nawet o czym on był. Do odbioru przyczyniła się pewnie również wizualna strona, gdzie rysunki są po prostu brzydkie, wyraźnie stylizowane na styl amerykański. Postaci wyglądają sztucznie i plastikowo, jedynie kilka kadrów, głównie tych bez ludzi, jakoś się broni. Podwyższona cena Studia JG i okładka podatna na zabrudzenia i zniszczenia również nie zachęcały do zakupu.  
Trzecią pozycją jest Strażnik domu Momochi, który pomimo najszczerszych chęci nie przypadł mi do gustu. Historia jakby znajoma, ale jakby inna, bezpłciowi bohaterowie, których nie udało mi się polubić oraz status nadal wychodzącej mangi sprawia, że nie mam ochoty zagłębiać się w kolejne tomy.

Zaskoczenie roku:

Oblubienica czarnoksiężnika (Mahou Tsukai no Yome), to seria po której nie spodziewałam się za wiele, ot kolejna manga z siłami nadprzyrodzonymi w tle z nastolatką i dziwnym czaszkowym panem. To co dostałam było sporo ponad to niż założyłam. Przede wszystkim szczegółowa kreacja magicznego świata, nie jak w większości przypadków działająca na zasadzie perpetuum mobile. W Oblubienicy jest coś tajemniczego, co nie pozwala mi o niej zapomnieć, bo w sumie na tym etapie (2 tomy) nie jestem w stanie przewidzieć w jaką stronę pójdzie fabuła - czy będzie to mainstreamowe "walczymy z tymi złymi i niedobrymi", czy może coś zupełnie innego. Czas pokaże
W tym roku zaskoczyło mnie jeszcze jedno: hentai od Yumegari Witchcraft. Nie żeby fabuła tej mangi była jakaś warta uwagi, w końcu to porno, ale sam fakt, że na naszym rynku mogą wychodzić (i radzić sobie na tyle nieźle, aby zapowiedzieć kolejne tytuły z tego nurtu) tak skrajne gatunki, że nic już nie wydaje się niemożliwe do wydania.

ANIME  
Od około dwóch lat zauważam tendencję mojego spadku zainteresowania nowymi seriami. Przeglądam rozpiski na poszczególne pory roku i jak trafią mi się 2-3 serie, które mnie interesują to jestem szczęśliwa. Nie wiem czy to ja patrzę teraz inaczej, stałam się zbyt wybredna, czy może to w nowych tytułach jest problem. Faktem jest jednak to, że gdy 3/4 ramowego programu to seriale z moe dziewczynkami to odechciewa mi się włączać chociaż jeden odcinek na spróbowanie. Udało mi się jednak wskazać kilka animacji, które w mniejszym lub większym stopniu przykuły moją uwagę.

Najlepsze tegoroczne anime:

One Punch Man niespodziewanie wskoczył na szczyt mojego rankingu, mimo, że po pierwszym odcinku wcale się na to nie zapowiadało. Świetna animacja, nietypowy pomysł z przełamaniem sztampy z superbohaterami i przede wszystkim humor sprawiły, że trudno było mi się rozstać z tą serią. Na pocieszenie zostaje manga od JPFa.
Wysoko na liście mam też Ore Monogatari!!, shoujo z nieszablonowym głównym bohaterem. Wyjątkowo ciepła i zabawna opowieść, sprawiła, że poczułam się jak przy seansie Kimi ni Todoke. A i uwielbiam Sunę ;)
Na trzecim miejscu uplasowało się Death Parade, gdzie koncepcja czyśćca, w którym bohaterowie osądzani są grając w różne gry, wywarła na mnie duże wrażenie. Ciekawe, epizodyczne historie, świetnie pokazywały ludzkie emocje, uczucia, lęki i paranoje. Bardzo lubię psychologiczne tytuły, gdzie wszystko nie jest od początku jasne i czasem pozostają pewne niedopowiedzenia. Po seansie byłam oczarowana tą serią (i świetnym openingiem), ale tworząc ten ranking zupełnie o nim zapomniałam, stąd miejsce trzecie.

Kity 2015:

Nie od dziś wiadomo, że wskrzeszanie kultowych serii zazwyczaj nie wychodzi zbyt dobrze (dobrym przykładem niech będzie Sailor Moon Crystal). Zawsze jednak istnieje cień szansy, że może się uda, że może to nie będą odgrzewane kotlety, a coś na równi pierwowzoru. Niestety Dragon Ball Super nie jest tym wyjątkiem, mimo, że za w fabule maczał palce sam Toriyama. Już kinówka Dragon Ball Z Movie 14: Kami to Kami budziła pewien niepokój, bo pomimo tego, że nowy koci antagonista jest świetnie wykreowaną postacią, to sama fabuła, a już zwłaszcza nowy sayański poziom God, pozostawiała wiele do życzenia. Seria TV miała nawiązywać do wersji kinowej, więc fani po cichu liczyli, że to co budziło niesmak na wielkim ekranie, zostanie poprawione i lepiej poprowadzone. Początek był całkiem niezły, Goku jako farmer to coś nowego. Niestety im dalej tym gorzej, nie dość, że seria tv okazała się być kalką kinówki, to dostaliśmy sporą dawkę bardzo nieśmiesznych zapychaczy m.in. z Pilafem i jego ferajną, a Vegeta, który do tej pory uchodził za dumnego księcia, został doszczętnie obdarty z jakiejkolwiek godności. Czara goryczy została przelana, gdy doszło do walk, czyli nomen omen najważniejszej części tej serii, mianowicie chodzi o grafikę jaka im towarzyszyła. Ja rozumiem, że teraz modne jest zaniżanie jakości animacji, żeby potem ludzie kupili dvd i blue-reye, ale to czym nas animatorzy uraczyli to jest po prostu jakaś kpina, przecież to wyglądało jak kiepskie fanarty stworzone w paintcie. Jeżeli ktoś jeszcze jakimś cudem tego nie widział, tutaj kilka screenshotów: jeden, drugi, trzeci. W skład serii weszła również kolejna kinówka Dragon Ball Z Movie 15: Fukkatsu no F z powrotem Friezy. W tym przypadku fabuła okazała się jednym wielkim żartem. Anime powoli wchodzi w kolejny arc, z okładkowym grubym kotem, wygląda to intrygująco, ale po tym co do tej pory zaserwowano fanom, nie mam złudzeń.
Na tej liście znalazły się jeszcze dwa tytuły i oba były ciężkie do przełknięcia przez głównych bohaterów, mowa tu o drugiej części Fate/stay night: Unlimited Blade Works i Arslan Senki. Pierwszą pozycję jakoś domęczyłam do końca, głównie dzięki pięknej animacji i muzyce, ale serio nie znam chyba bardziej wkurzającej postaci od Shirou z tego jego podniosłymi i "mądrymi" gadkami -.- Arslana nie dałam rady skończyć, rzuciłam serię po kilku odcinkach, książę był zbyt wyidealizowany i naiwny, nie wiem może potem się ogarnia, ale ja już się tego nie dowiem.

A jak wyglądają Wasze typy?




22 komentarze:

  1. Do anime się nie będę przyznawać, bo bardzo mało w tym roku oglądałam. No ale Noragami Aragoto oraz O-PM pooglądałam i się dobrze bawiłam. :P
    Do najbardziej wyczekiwanych na pewno leci Noragami (kocham tę serię!) oraz Sekaiichi Hatsukoi. :3 Ale tak jak ty czekałam z dużym zniecierpliwieniem na "bóstwo". Co do Wzgórza Apolla i Wilczych dzieci to serii nie znałam z początku, ale, po zapoznaniu się z nimi, bardzo je polubiłam! <3
    Rozczarowanie roku - zdecydowanie Demon Grzechu oraz wspomniany przez Ciebie Ogar... Mogłabym też dodać Ilegnes, o którym szczerze powiem zapomniałam w ogóle... Strażnik domu Momochi przypadł mi do gustu, chociaż wybitny nie jest, jednak mam zbyt dużą słabość do ładnych lisio-podobnych bishów... LN nie czytałam.
    Niespodziewanka - Oblibienica (kocham ją za ten nastrój a la Harry Potter!) oraz O-PM (tu po części tez jest robota anime, ale to względem mangi miałam jakieś chore wizje. XDD). Myślałam jeszcze nad dodaniem do tej gromadki Servampa, jednakże ze względu na ogrom innych tytułów nie zbieram tej serii...
    To tak mniej więcej u mnie wygląda. Dużo mang też "nadrabiałam" z poprzednich lat (np. REverSAL, które pojawiło się pod koniec 2014 roku a było miłym zaskoczeniem) Ogółem zbyt dużo serii lubię, a jak już coś mi podpadnie to nie ma zmiłuj. XD

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A mi "oblubienica" klimatem trochę przypomina "Fullmetal Alchemist" nie wiem czemu XD

      Usuń
    2. Też coś w niej jest z FMA <3

      Usuń
  2. O ile dobrze kojarzę, to DB robi Toei, więc nie spodziewałabym się niczego innego, jak rysunków w paincie :P Nie po tym, co zrobili z "One Piece".

    Jak już zaczęłam pisać, to może coś bardziej w temacie? Choć nie za bardzo mam z czym, bo jak sobie do plebiscytu policzyłam, niewiele nowości przeczytałam, a te, które czytałam raczej znałam wcześniej, więc może coś z anime, choć widziałam pewnie jeszcze mniej, ale tych historii przynajmniej nie znałam wcześniej.

    Podobały mi się "Death Parade" plus jego świetny ending, "Shokugeki no Souma", przez co wsiąkłam na dobre w mangę, którą omijałam szerokim łukiem (OP też tak kiedyś omijałam...) i "Shigatsu wa Kimi no Uso", za historię i muzykę, i za to, że to historia o muzykach, a lubię takie. Sportówek nie liczę, bo przy HQ i DnA się regularnie dobrze bawię, a wieść o drugim sezonie DnA była bardzo udanym prezentem urodzinowym.

    Zupełnie nie porwał mnie za to "One-Punch Man". Skończyłam go tylko dlatego, że był krótki. Na malu jest jedną z moich najniżej ocenionych serii. Nie trafiło do mnie zupełnie nic, ani bohaterowie, ani historia, ani muzyka. Grafika i animacja były ładne, ale dla nich, to ja pierwsze "K" oglądałam, tegoroczne jeszcze może przede mną.

    Więcej serii nie pamiętam. Albo ich nie było, albo nie wywarły na mnie ani pozytywnego, ani negatywnego wrażenia na tyle, by o nich pamiętać.

    OdpowiedzUsuń
  3. A, wyczekiwane nowości! No to tu się zapomniałam. Przecież w tym roku wydano mi trzy mangi z listy życzeń, tj. przede wszystkim "Wzgórze Apolla", ale i "Horimiya" oraz "Na dzień przed ślubem". "Przyjaciółki" też mi się w sumie za pierwszym razem podobały, to można uznać, że 3,5.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie pamiętam żeby w OP aż tak tragiczna animacja była, faktycznie czasem odcinki wyglądają lepiej a czasem gorzej, ale jakoś tak paintowe grafiki mi nigdzie nie mignęły o.o. Chyba, że coś pozapominam, w końcu sporo tych odcinków już jest ;)
      Shokugeki no Souma widziałam kawałkami jeden odcinek, ale bardzo mnie zraziła scena z tentaclami. Sporo osób pisze, że to dobra seria, ale przez wstawki ecchi nie mogę się przełamać.

      Usuń
    2. Ja przez te wstawki, widziane gdzieś na necie skany właśnie z tymi reakcjami na jedzenie, kijem tej historii tknąć nie chciałam. A jest w sumie całkiem niezła. Delikatnie mi sportówkę przypomina, pewnie dlatego mnie głównie ujęła. Na szczęście, im dalej w las, tym tych reakcji nieco mniej. Rysownik rysował hentajce, więc się wyżywa gdzie może :p A co do OP. Ktoś kiedyś podrzucał jakąś dobrą stronę o tym. Sama zrezygnowałam z oglądania anime na Wyspie Ryboludzi, bo nie mogę zdzierżyć przeciągania i rozwlekania historii. Wiem, że Oda robi obfite w treść rozdziały, ale taki jeden, nierzadko nawet niecały, to za mało na dobry odcinek anime, nawet jak ten właściwy się koło 7 minuty bądź dalej zaczyna.

      Strony nie pamiętam, no ale takich scen nie brakuje :p http://41.media.tumblr.com/0d6d440e43817a3629084d11fcbdea5f/tumblr_n4ob7r5cBJ1tuuqzpo2_500.png
      http://36.media.tumblr.com/112a3e28c893a32fb9375a5fbf2f2274/tumblr_nhb6kej0cF1tuuqzpo1_500.png

      O, tu co nieco pokazują :D http://www.pirateking.es/foro/la-captura-mas-deforme-de-one-piece-by-toei-t27367.html

      Usuń
    3. Faktycznie, niektóre kadry wołają o pomstę do nieba o.o Musiałam nieuważnie oglądać. Na szczęście ważniejsze sceny zazwyczaj mają animację na poziomie. Przeciąganie w anime też mnie strasznie wkurza, ale anime ciągle dogania mangę, a do tego bardzo często są przerwy w ukazywaniu się nowych rozdziałów. Najlepiej by było jakby na jakiś czas zrezygnowali z anime, aż w mandze nazbiera się sporo materiału, ale wiadomo, że nie ma szans na to :<

      Usuń
  4. W sumie to miałabym problem z rozczarowaniami, bo ja zazwyczaj zaczynając coś nie oczekuję wielkich cudów. Mang za wiele w tym roku nie kupiłam, więc nawet nie próbowałabym typować nowości, która mnie rozczarowała (bo czy w ogóle jakąś nowość wydaną w tym roku kupiłam jest zastanawiające ^^"). Z anime natomiast mam coś co myślałam, że będzie lepszych lotów, a tymczasem wypadło w moim odczuciu słabo, serią tą jest Charlotte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słyszałam o Charlotte, że seria miała potencjał, ale im dalej tym gorzej było, więc nawet się nie zabierałam za nią.

      Usuń
  5. Oblubienica była o tyle fajna, że podoba mi się ten czaszkowy pan i całkiem ciekawie się to czytało. Ale jednak na tyle, żebym to musiała kupić. :P
    Co do anime, to O-PM obejrzałam...dwa odcinki? Resztę historii chcę poznać z mangi, ale wersja animowana również mi się podobała. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja byłam ciekawska i dalsze losy Saitamy poznałam na skanach (chociaż nie było tego aż tak dużo), ale i tak zamierzam zbierać wydanie tomikowe :)

      Usuń
  6. Nie dotarłam do past arcu w Kamisamie, mangę kupuję w sumie tak żeby się czasem rozerwać, ale w żadnym rankingu bym jej nie zmieściła - ani jako miłego zaskoczenia, ani jako rozczarowania. Ot, takie przyjemne czytadło, jedno z wielu na mojej półce.

    Gorzej mam z "Oblubienicą Czarnoksiężnika", bo nie mogę się przebić przez pierwszy tom. Może w drugim jest lepiej, ale pierwszy polega na tym, że bohaterka jest przenoszona z miejsca na miejsce, gdzie ona i czytelnik dostają długie wykłady na temat świata przedstawionego i kiedy mam wrażenie, że coś zaczyna się dziać, to okazuje się, że bohaterka dostaje kolejny wykład. Wolę historie, gdzie świat przedstawiony jest formowany przez kolejne wydarzenia, płynnie, a nie wykładany w formie pisemnej. (a póki co, to co chwila się zacinam, bo to dzieje się bez przerwy). Nie wiem jak jest dalej, ale skoro historia skonstruowana jest w ten sposób (a właściwie póki co więcej opisów świata niż sama historia), to zdecydowanie bardziej wolałabym to w formie książkowej. Postaram się przeczytać te 2 tomy, które mam, ale jeżeli nic się nie zmieni, to znaczy, że to kompletnie nie mój typ mangi...

    Wzgórze Apolla i Wilcze dzieci to dla mnie pełnia szczęścia na polskim rynku <3.


    Ja akurat czekam na kolejną serię "Sailor Moon Crystal", uważam, że mimo swoich wad ta seria i tak jest bardziej fair wobec mangi i wobec niektórych postaci w porównaniu do poprzedniej wersji anime. Mam nadzieję, że będą robić tę serię do oporu i pojawią się w niej niezanimowane wcześniej sailorki czy wrogowie <3 Teraz czekam tym bardziej, bo Uran i Saturn to moje ulubienice :D

    "Dragon Balla" widziałam 1 odcinek, ale po twoich opisach chyba nie będę oglądać dalej. Za mało czasu chyba :P. No i jak w Arslanie są przemowy to chyba też odpadnę, chociaż zastanawiałam się czy nie obejrzeć, bo w końcu po tylu latach wciągam "Full Metal Alchemist" Brotherhood" i czuję się naprawdę usatysfakcjonowana wszystkim w tej serii (poza śmiercią niektórych bohaterów).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja akurat bardzo polubiłam Oblubienicę, właśnie za taką spokojną historię i ciekawie wykreowany, magiczny świat. W drugim tomie dzieje się już więcej, ale kino akcji toto nie jest ;)

      Kolejną serię Sailorek na pewno obejrzę, bo w sumię całkiem nieźle się przy niej bawiłam (przymykając oko na to ohydne CGI i spłycanie niektórych wątków) i tak jak Ty czekam na Uran i Neptun, a w przyszłości oczywiście na Starlight :D

      Arslan przyciągnął mnie głównie nazwiskiem Arakawy, ale za fabułę odpowiada ktoś inny i jak dla mnie nie jest to nawet w małym procencie poziom FMA.

      Usuń
  7. Ostatnio postanowiłam dać szansę Kamisama Hajimemashita i obejrzałam anime. W sumie nie spodziewałam się za wiele, ale było całkiem w porządku. Blask Księżyca początkowo miałam w planach, ale zainteresowanie szybko mi przeszło. One Punch Man zdecydowanie zjednał sobie spore grono fanów. Ore Monogatari!! i Death Parade też dość miło wspominam. Tytułowy bohater Arslan Senki rzeczywiście był mocno naiwny (po części pozostał taki do samego końca, choć nie jestem pewna, czy naiwność to na pewno adekwatne słowo), jednak cały szereg innych czynników (kreska Hiromu Arakawy, sympatyczni bohaterowie, muzyka) sprawiły, że z przyjemnością oglądałam tę serię. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Książę taki trochę głupiutki się wydawał, ale to pewnie dlatego, że przez tyle lat chowany był pod kloszem. Mnie strasznie drażniły w tej serii wstawki CGI -.-

      Usuń
  8. Jako że na Dragon Ballu się wychowałam... nie potrafię sobie co jakiś czas odpuścić obejrzenia chociażby najnowszych kinów z udziałem najsilniejszych wojowników na świecie! I tak - ten koci bożek jest genialny i komiczny, a jego towarzysz całkowicie potrafi mnie zaskoczyć - choć szału nie było, lubię takie powroty do dzieciństwa, kiedy to kibicowałam z całych sił, by Goku wygrał!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dragon Ball to również moje anime z dzieciństwa, dlatego pewnie miałam sporo oczekiwania względem tej serii. Teraz anime wchodzi w nowy arc z grubym kotem, więc na pewno rzucę okiem, żeby zobaczyć co tam nowego wymyślili ;)

      Usuń
  9. Oj tak, ostatnio wychodzi masa nowych tytułów, ale co smutne coraz mniej z nich mnie interesuje. Chociaż może to dobrze, będzie więcej pieniędzy na coś ciekawego :). Nie miałam jakiejś najbardziej wyczekiwanej nowości, Wzgórzem zaczęłam interesować się już od zapowiedzi, ale dopiero po przeczytaniu historia skradła moje serce.
    Przy rozczarowaniach również nic się u mnie nie znajdzie. Podobno novelka mocno średnia, cóż chyba nie kupię, a Marię od Waneko też średnio mi się widzi przez ilość tomów. Opowiadania bardzo chciałam przeczytać, ale chyba najpierw poczytam więcej opinii... Nie rozumiem dlaczego waneko tak bardzo zachwyca się Srażnikiem, osobiście nie zagłębiałam się w mangę i nie mam zamiaru. Pierwszy hentajec to zdecydowanie było wielkie zaskoczenie :D, Oblubienicy nie czytałam, ale może czas to zmienić ? Tylko, że Studio prawdopodobnie znowu ma problemy z terminem -,-. Mnie zaskoczyły Przyjaciółki, może nie pod względem fabularnym, ale przyjemności z ich czytania, wiedziałam że będzie duża, ale nie aż tak ^^. Z najlepszymi anime zgadzam się w 100%, może dołożyłabym jeszcze Ushio to Tora i Noragami Aragoto ;). Z Twoich kitów nie oglądałam nic, ale u mnie króluje Ranpo Kitan :''(.
    Ciekawe zestawienie :D.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W tym roku miałam postanowienie, żeby pakować się w mniej nowych serii, ale jak patrzę na zapowiedzi wydawnictw to jestem załamana, a mój portfel płacze :<
      Na novelce mocno się rozczarowałam i teraz mam dylemat nad Marią, ponoć dużo lepsza i bardzo wysoko stoi w rankingu na MALu, zobaczymy.
      Ushio to Tora miałam w planach, a jak piszesz, że dobre, to trzeba będzie zerknąć :)

      Usuń
  10. 2015 rok to u mnie niezła posucha. Obejrzałam kilka tytułów anime i to niewyróżniających się jakoś, mang więcej odłożyłam na półkę jak przeczytałam... Straszne rzeczy, ale nawet nie mam zbytnio czego typować do powyższych kategorii.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zauważyłam, że z anime jest coraz gorzej i coraz mniej tytułów do mnie trafia. Nie pamiętam kiedy ostatnio powstał jakiś hit na miarę Code Geassa, czy Death Nota. Obecnie bardziej nadrabiam starsze tytuły, o których słyszałam dużo dobrego, a jakoś nigdy nie było okazji żeby zobaczyć.

      Usuń

My profile picture
Grafikoholiczka nie wyobrażająca sobie dnia bez włączenia programu graficznego, interesująca się mangą i anime od czasu emisji Sailorek w tv. Za sprawą hobby rodzą się takie rzeczy jak prace graficzne, rysunki, przemyślenia i recenzje.
bla