Recenzja: Planetes tom 1


Kosmos od zawsze fascynował ludzi. Zbadanie tej nieskończonej przestrzeni skusiło już niejednego śmiałka. Niestety egzaminy na astronautę są niezwykle trudne i wielu odpada już w przedbiegach. Na szczęście zawsze można próbować zostać kosmicznym śmieciarzem.



Załoga Toy Boxa dzień w dzień przemierza kosmos w poszukiwaniu niebezpiecznych śmieci. Ludzkość poczyniła olbrzymie postępy w badaniu sfer pozaziemskich, niejako zmuszona poprzez wyczerpanie ziemskich źródeł energii. W obliczu kryzysu ich oczy zwróciły się ku niebu i od jakiegoś czasu ziemie zaopatruje energia przede wszystkim z księżyca w postaci helu-3. Wraz z rozwojem kosmonautyki, przestrzeń pozaziemska stała się coraz bardziej zaśmieconym miejscem i to właśnie kosmiczni śmieciarze zajmują się jego oczyszczaniem, zaczynając od usuwania część po statkach, zużytych satelitów, a kończąc na znajdowaniu dryfujących trumien z nieboszczykami.  


W skład załogi wchodzą: Yuri, spokojny Rosjanin z traumatyczną przeszłością, Hachimaki, młody, energiczny Japończyk i Fee, miłośniczka papierosów, pani pilot. Pomimo tego, że w pierwszym rozdziale poznajemy tragiczną przeszłość Yuriego, to Hachimaki jest głównym bohaterem i to jego losy oraz wybory przyjdzie nam śledzić.

Planetes Yuri

Manga skupia się nie tylko na codziennej pracy przy zbieraniu śmieci. Akcja przenosi się również na księżyc, gdzie w bazie znajduje się szpital. To tam młody Japończyk spotka lunariankę - dziewczynę, która urodziła się na księżycu. Ziemia także będzie miała swoje 5 minut, gdy bohaterowie udadzą się na przymusowy urlop do rodziny Hachimakiego.

Planetes Yuri

Na początku przeczytamy bardziej luźne i humorystyczne rozdziały, ale im dalej tym więcej dramatu, refleksji i akcji. Główny bohater musi zmagać się z samym sobą i swoimi słabościami, w celu osiągnięcia swojego marzenia. Zdaje sobie sprawę, że chce być kimś więcej niż tylko kosmicznym śmieciarzem i uważa, że siłą woli można osiągnąć wszystko. Sam Hachimaki nie  jest postacią, którą polubiłam. Początkowo jako niczym nieprzejmujący się wesołek budził większą sympatię niż w ostatnich rozdziałach, gdzie stał się zamknięty w sobie, opryskliwy i nerwowy. Może w kolejnym tomie bohater zostanie w pełni ukształtowany.

Planetes tom 1 JPF

Pierwsze rozdziały historii są epizodyczne, dopiero w późniejszych wątki zaczynają się łączyć i widzimy w jakim kierunki podąża fabuła. Wątki humorystyczne przeplatają się z wydarzeniami wzniosłymi i skłaniającymi do refleksji. Czasem jest to pogodzenie się bohatera ze stratą bliskiej osoby, zadumy nad śmiercią, czasem próba przezwyciężenia choroby dotykającej astronautów, a jeszcze innym razem przeciwstawienie się złej organizacji terrorystycznej. No właśnie, czy na pewno takiej aż złej? Front Obrony Kosmosu, bo taką nazwę przyjęli, postuluje o zaprzestanie ekspansji kosmosu. Ludzkość lekkomyślnie wykorzystywała ziemskie surowce naturalne doprowadzając do ich wyczerpania. W swojej własnej głupocie doprowadzili do kryzysu na własnej planecie, a teraz to samo próbują zrobić na innych. Oczywiście metody terrorystów są niedopuszczalne, ale trzeba im przyznać sporo racji.

Planetes Makoto Yukimura manga

Rysunki Makoto Yukimury są przyjemne dla oka. Kreska jest czysta, kadry wypełnione są detalami. Postaci wyglądają normalnie, nie mają oczu na pół twarzy, a kobiety nie są wyidealizowanymi lolitkami, autor raczej skłania się do realistycznego przedstawiania rzeczywistości. Nie wiem w jakich odstępach czasu powstawały poszczególne rozdziały, ale widać ewolucję kreski zwłaszcza patrząc na bohaterów. Zastanawia mnie tylko, dlaczego Hachimaki na początku jest blondynem, a później nagle jego włosy stają się kruczoczarne. Bardzo dziwnie wygląda również Yuri na jednej z kolorowych stron, gdzie jego twarz została narysowana realistycznie, w perspektywie, ale z zachowaniem mangowych detali, przez co wyszła bardzo nienaturalnie.

Planetes Yuri

Planetes możemy przeczytać w języku polskim dzięki wydawnictwu JPF. Wyszła ona w cyklu Mega Mang, więc wydrukowana została w tak przeze nie lubianym druku cyfrowym z głęboką czernią. Wygląda to tym bardziej zjawiskowo przy dużych, ciemnych kadrach kosmicznych. Wtedy kosmos wygląda zarówno pięknie jak i przerażająco. Manga posiada sporo kolorowych stron znajdujących się na początku prawie każdego rozdziału. Wydanie jest solidne i bardzo podoba mi się font użyty w tytule.

Planetes Fee

Po Planetes sięgnęłam, aby zapoznać się z twórczością Makoto Yukimury. Czytałam wiele pozytywnych opinii o jego Vinland Sadze, które również ukaże się na naszym rynku dzięki Hanami, ale zanim wpakuję się długą serię, chciałam przetestować coś krótszego. Planetes nadało się do tego idealnie. Po lekturze moim jedynym zmartwieniem była wiadomość, że na kolejny tom przyjdzie nam trochę poczekać.

Planetes Makoto Yukimura manga





10 komentarzy:

  1. Kiedyś czytałam parę pierwszych rozdziałów i jakoś inaczej to zapamiętałam D:

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sensie fabułę inaczej zapamiętałaś? Czy ogólne wrażenie miałaś inne? :P

      Usuń
  2. Ciekawi mnie ten tytuł, ale, niestety, ze względu na cenę sobie odpuszczę... :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze można polować na jakąś promocję :)

      Usuń
  3. Kiedyś już wspomniałam, że mam jeszcze kilka Mega Mang na półce, które czekają na przeczytanie. Chociaż nie ma ich zatrważającej ilości, to jednak trzeba poświecić im trochę więcej uwagi niż zwykłym mangom. "Planetes" mnie interesowało i nadal interesuje - a po Twojej recenzji - jeszcze bardziej. Jednak jakbym miała się już zdecydować na ten tytuł, to brałabym go w okolicach drugiego tomiszcza. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja nie mam co czytać :< Tylko Blame 2 czeka aż zachce mi się po niego sięgnąć.

      Usuń
  4. Bardzo fajna recka :D! Ja w sumie odkładam decyzję o kupieniu w jakąs dalszą przyszłość ;).

    OdpowiedzUsuń
  5. Tematyka raczej mnie nie pociąga, ale rysunki są moim zdaniem naprawdę ładne :D Widać, że autor się napracował.

    OdpowiedzUsuń
  6. Świetna recenzja! :D Choć nie przepadam za Vinland Sagą tak, "Planetes" mnie bardzo zaintrygowało. Czytałam z ciekawości parę rozdziałów i by nie zepsuć sobie dalszego czytania porzuciłam je do momentu zakupu Polskiego tomiku. Twoja recenzja utwierdza mnie jeszcze bardziej w przekonaniu, że warto zapoznać się z tym tytułem. :) Gorąco Pozdrawiam Fejwsi. ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam nadzieję, że Vinland Saga będzie tak wciągająca jak Planetes, bo mam ją w planach zakupowych ;)

      Usuń

My profile picture
Grafikoholiczka nie wyobrażająca sobie dnia bez włączenia programu graficznego, interesująca się mangą i anime od czasu emisji Sailorek w tv. Za sprawą hobby rodzą się takie rzeczy jak prace graficzne, rysunki, przemyślenia i recenzje.
bla