Dzień drugi jeszcze się nie skończył, przed nami dwa kolejne przystanki plus wieczór. Po krótkim odpoczynku w parku przy Pałacu Cesarskim, skierowaliśmy się w stronę Shibuyi, przejeżdżając przez luksusową dzielnicę Ginzę, po to by dostać się do świątyni
Meiji Jingu.
Świątynia otoczona jest lasem, a dodatkowo w pobliżu znajduje się park Yoyogi. Ten shintoistyczny przybytek powstał na cześć cesarza Meiji i może się pochwalić jedną z największych i najstarszych, drewnianych bram torii.
|
Meiji Jingu |
Na wstępie wita nas długa ściana kolorowych beczek po sake, ofiarowanych dla świątyni. Jako, że pomagano sobie różnymi specyfikami podczas medytacji, alkohol był mile widziany. Beczki niestety były puste.
|
Beczki po sake |
Las porośnięty jest starymi cyprysami, a drogę do świątyni wskazuje piękna, ponad 12 metrowa, drewniana brama torii zdobiona jedynie niewielkimi, złotymi motywami. Monumentalność i surowość zabytku robi wrażenie, zwłaszcza w kontraście do intensywnej kolorystycznie pagody w Asakusie. Brama jest również wyznacznikiem wkraczania w święte miejsce. Aby przejść do sfery sacrum należy się oczyścić. Służą do tego specjalne fontanny z drewnianymi chochlami. Trzeba nabrać wodę, polać obie dłonie oraz zmoczyć usta. Tacy czyściutcy możemy przejść do głównego pawilonu.
|
Oczyszczamy się |
Cały kompleks prezentuje się skromnie, ale dostojnie. Drewniany, utrzymany w stonowanej kolorystyce sprawia, że człowiek czuje się jak w anime, w którym to zaraz wyskoczy jakiś lisi czy psi demon. Udało nam się nawet dostrzec
Kikyo kapłankę w charakterystycznym biało-czerwonym stroju. Kiedyś ta funkcja była rodzinna, przekazywana z pokolenia na pokolenie, obecnie podejmują się jej studenci chcący sobie dorobić na 1/4 etatu.
|
Kikyo jak żywa |
Podchodzimy do ołtarza, gdzie do specjalnej skarbonki wrzucamy pieniążek i przystępujemy do rytuału: dwa ukłony, dwa klaśnięcia i ukłon. Chyba każdy powinien kojarzyć taką scenę z anime. Nieopodal znajdowały się drewniane tabliczki - Ema, na których wierni zapisują swoje prośby i życzenia. Jak wiadomo najwięcej było tych zapisanych po japońsku, ale niemałą część stanowiły też modlitwy w innych językach. Zaskakujące jest podejście Japończyków do religii, którym to nie przeszkadza zwracanie się do różnych bóstw z różnych wierzeń. Chętnie zachodzą do odmiennych wyznaniowo świątyń, bo w końcu nie wiadomo, który niebiański byt akurat wysłucha ich prośby. Proste i logiczne wyjaśnienie.
|
Drewniane tabliczki z prośbami |
Dzień zawierał sporo wrażeń, a przed nami było jeszcze jedno miejsce. Kolorowe centrum mody i wszelakich subkultur z nią związanych -
Harajuku. Zatrzymaliśmy się obok stadionu, gdzie dostaliśmy trochę wolnego czasu. Przeszliśmy przez most, wzdłuż stacji kolejowej, po czym skręciliśmy w wąską, ale intensywnie tętniącą życiem uliczkę.
|
Harajuku |
Ludzi było naprawdę dużo, przeważnie młodzież, jeszcze w mundurkach. To co przyciągało wzrok to były oczywiście sklepiki oferujące najróżniejsze ubrania - słodkie, rockowe, punkowe, mroczne, wyzywające, może nieco kiczowate i większości produkcji chińskiej, ale na pewno wyróżniające z tłumu i oryginalne. Zresztą zobaczcie sami:
Wybór był olbrzymi i żeby wszystko zobaczyć trzeba by było spędzić tu kilka godzin, na co oczywiście nie było czasu. Ceny były zróżnicowane, od średnich po sporo za wysokie. Ja zdecydowałam się na jedną uroczą sukienkę. Kilka sklepów oferowało też koszulki z popularnych serii anime i niewielkie gadżety takie jak artykuły piśmiennicze czy pluszaki.
|
Uroczy Goku |
|
Tyle Totorów, którego wybrać? |
Niestety, nie udało nam się spotkać żadnego cosplayera, nad czym bardzo ubolewam. Ponoć jest ich coraz mniej, ale może pora nie była odpowiednia (środek tygodnia około 17:00). Pewnie w weekend mielibyśmy więcej szczęścia.
Wracając, w pobliżu stacji można było dostrzec bilbordy z shoujo scenkami. Pewnie nie zwróciłabym na nie większej uwagi, gdyby nie fakt, że czytałam o tej akcji w internecie przed wyjazdem. Temat brzmiał "Takie proste hasło nie pasuje do ciebie". O co chodziło: otóż IPA (The Information-technology Promotion Agency) chciała zwrócić uwagę młodych kobiet na używanie zbyt słabych haseł w internecie. Cała akcja została przedstawiona jako kadry, które wyglądają jak żywcem wyjęte z jakiś shoujo mang z biszami i uroczo rumieniącą się dziewoją. Więcej informacji wraz z galerią i tłumaczeniem znajdziecie tu:
klik. Muszę przyznać, że wyszło genialnie, pomysł jest świetny, czytając opisy do obrazków nie mogłam powstrzymać śmiechu. Zadziwia mnie jak z takiego mało ciekawego tematu można zrobić coś tak kreatywnego.
|
"OMG, wszyscy używali mojego hasła..." |
Czas szybko minął i trzeba było wracać do autokaru. Na pobliskim stadionie szykowała się grubsza impreza, jakiś boysband miał występować i pełno było nastoletnich dziewczyn. My pożegnaliśmy już się z Harajuku i skierowaliśmy do hotelu. Ci co mieli wykupione obiadokolacje podążyli na restauracji, a my ruszyliśmy w miasto na samotne łowy. Dzisiejszy punkt podróży - mekka fanów mangi i anime
Akihabara.
|
Taka reklama witała nas po wyjściu ze stacji, rozpoznaje ktoś tą popularną serię? |
Po dojechaniu na miejsce była godzina 19:30, zaczęło się już ściemniać, a większość sklepów zamykano o 21, czyli czasu było niewiele. Stąd niestety nie mam za wiele zdjęć z tego miejsca, skupiłam się na oglądaniu rzeczy, a było co oglądać .
|
Akihabara |
Sklep stał przy sklepie, pełno było przybytków z różnymi automatami i grami, gdzie nagrodami były mangowe gadżety. Udało nam się wejść do tylko dwóch sklepów, niby niewiele, ale biorąc pod uwagę, fakt że każdy miał po 6 dużych pięter wypełnionych po brzegi towarami spod znaku m&a, należy inaczej na to spojrzeć.
|
Jeden z automatów. |
Jeden ze sklepów nosił nazwę
Animate i jest to jeden z większych budynków z sieci porozrzucanej po Japonii. Nawet obok naszego hotelu znajdował się jeden malutki. Podział pięter prezentował się mniej więcej tak: 1 - nowości, mangi, artbooki, czasopisma, 2 - manga, 3 - anime, muzyka, 4 - gadżety związane z różnymi seriami, figurki, breloki, przypinki, pluszaki, przybory do rysowania (pisaki, tusze, stalówki, copic markery, bloki i szkicowniki), 5 - doujiny, 6 - piętro + 18 z hentajami. Poniżej kilka zdjęć zrobionych cichaczem, bo w sklepach ogólnie jest zakaz fotografowania.
|
Freeza wyrywa małolaty |
Żeby wszystko dokładnie obejrzeć, pomacać i ewentualnie zdecydować się na kupno należałoby poświęcić cały dzień, więc musiałam działać w lekkim pośpiechu. Pomimo ogromnego wyboru, nie było wszystkiego co mnie interesowało. W zalewie wychodzących serii, najwięcej rzeczy było z nowych tytułów i popularnych (One Piece, Naruto, Madoka, Kuroko i inne sportówki itp.). Nabrawszy multum rzeczy (o których pisałam w podsumowaniu majowym:
klik,
klik), skierowaliśmy się do kas, gdzie nie do końca rozgarnięty sprzedawca musiał obdzwonić innych pracowników w celu naliczenia za wszystko vatu. Niestety w większości przypadków podatek nie jest wliczony w cenę jak u nas, a dopiero przy zakupie, co początkowo trochę nas zaskoczyło. Jednakże powyżej 5000 jenów, okazując paszport, można odliczyć podatek. Dostaje się wtedy specjalny kwit przyczepiany do paszportu. Przewodnik nam mówił, że nie będzie problemów nawet jeśli byśmy go zgubili, bo to bardziej zabezpieczenie dla sklepu niż dla nas.
|
Kwit pozwalający odliczyć podatek |
I tak zakończył się ekscytujący dzień drugi, przed nami była jeszcze kolacja, ale o jedzonku kiedy indziej. Zapraszam również na
facebooka, gdzie jutro dodam więcej zdjęć z tego dnia.
Na tych zdjęciach z Harajuku już wypatrzyłam kilka rzeczy, w które chętnie bym się ubrała *^*
OdpowiedzUsuńJak tam pięknie! *___________*
OdpowiedzUsuńJa to bym chyba zapomniała o tym, że mam wracać <3 Akihabara! <3 Mam nadzieję, że kiedyś będzie mi dane zobaczyć na własne oczy ten ogrom M&A na jednej ulicy. <3
OdpowiedzUsuńHaha, beczki po sake są świetne. Chyba wolę czerwone bramy. Uwielbiam japońskie podejście do religii, marzę o odwiedzeniu takiej świątyni. Chciałabym też zobaczyć jakąś malutką kapliczkę lokalnego bóstwa. Umarłam na zakwik, kiedy przeczytałam o shoujo akcji.
OdpowiedzUsuńNie powinnam nigdy pojechać do Akihabary, bo to byłoby szczucie człowieka bez grosza przy duszy.
Ta świątynia, taka klimatyczna *.* Chciałabym kiedyś jakąś odwiedzić. I Akihabara...! Pojechanie tam tak późno było chyba dobrym pomysłem, bo inaczej można by tam wsiąknąć na cały dzień...
OdpowiedzUsuńPiękne zdjęcia, jak zawsze. A ile dobra na tych zdjęciach i ciuszki ładne i mangi i Arslan. xD
OdpowiedzUsuńZazdrość rośnie z każdym postem :D Fajne te ciuszki, nawet wpadły mi kilka w oko. Gdybym tam była to nie wiedziałabym w co łapska wsadzić ^^.
OdpowiedzUsuńHarajuku takie supi *^* Jestem masakrycznie zazdrosna x3
OdpowiedzUsuńSporo tych beczek po sake. A jakie wymyślne. ;D Ciekawa akcja z tymi bilbordami, zwłaszcza “I’ll be waiting for you, waiting until the day you rethink your password!”. Arslan! ♥
OdpowiedzUsuńKiedy to czytam wspominam sobie własną wycieczkę do Japonii. I nabieram ochoty by tam wrócić. Ech szkoda, że nie urodziłam się w Japonii :)
OdpowiedzUsuńBeczki po sake takie kolorowe *o*. Nie wiedziałam, że bycie kapłanką to obecnie praca dorywcza ''''. Japończycy jeśli chodzi o religię są bardzo tolerancyjni, prawda ? Z chęcią przeszłabym się po Harajuku i Akihibarze. Tyle ubrań i mang, i ludzi ! XD :O.
OdpowiedzUsuń