Rok 2016 właśnie się kończy, czas na małe podsumowanie. W tym roku ciężko mi było wybrać najlepsze i najgorsze serie, po prostu nie widziałam i nie czytałam nic co jakoś szczególnie by mnie porwało. Nie oznacza to, że na naszym rynku nie pojawiło się nic wartego uwagi, ale do rzeczy.
MANGA
Najlepszy tytuł wydany w 2016
Wydaje mi się, że z roku na rok zapowiadanych jest coraz więcej nowych tytułów, a mi jak na złość coraz ciężej znaleźć coś dla siebie. W 2016 najbardziej zainteresowało mnie Requiem Króla Róż od wydawnictwa Waneko. Pamiętam jak seria została zapowiedziana, a ja byłam bardzo rozczarowana, bo znałam już Istotę Zła od tej samej autorki. Dodatkowo nie jestem fanką mang historycznych, a tym bardziej inspirowanych twórczością Szekspira. Na szczęście poczytałam trochę opinii i postanowiłam dać szansę Requiem. I bardzo dobrze bo historia wciągnęła mnie już od pierwszego tomu. Ciekawych zapraszam do recenzji.
Jak na ironię drugim tytułem, który wywarł na mnie pozytywne wrażenie była Róża wersalu czyli kolejna manga z historią w tle, tym razem przedstawiająca osiemnastowieczną Francję. Seria ta została zapowiedziana przez wydawnictwo JPF aż 20 lat temu, ale dopiero teraz udało się polskiemu czytelnikowi poznać losy Oscar i Antoniny. Do tytułu podchodziłam z pewną dozą rezerwy, lubię retro tytuły, ale przyzwyczaiłam się, że fabuła nie zawsze trafia w moje gusta. W tym przypadku wszystko ze sobą zagrało i piękna kreska pani Ikedy, jak również historia prowadzona przez charyzmatyczną Oscar. O samej serii pisałam już jakiś czas temu tu.
Trzecim tytułem przy którym dobrze się bawiłam było Planetes. Początkowo trochę odrzucił mnie temat kosmicznych śmieciarzy, bo cóż może być ciekawego w zbieraniu śmieci, ale okazało się, że autor potrafi tworzyć ciekawe postaci z interesującymi historiami. To świetna obyczajówka z elementami humorystycznymi i wątkiem sci fi. Recenzja do poczytania tu.
Rozczarowanie roku
W tym punkcie było najtrudniej wybrać coś pasującego. Po błędach z poprzednich lat, gdy kilka razy nacięłam się na tytuły, które mnie rozczarowały z większą ostrożnością pakowałam się w nowe serie. Jednak przy dwóch tytułach poczułam się nieco oszukana i pierwszym z nich jest Souichi i jego głupie klątwy. Jestem wielką fanką twórczości Junjiego Ito i staram się kompletować wszystkie historie wydane u nas, ale Souichi niezmiernie mnie rozczarował. Głównym bohaterem jest złośliwy dzieciak robiącym innym głupie psikusy. Bardzo się męczyłam czytając jego przygody i tylko naiwnie czekałam, aż coś mu się w końcu stanie. Ze wszystkich mang Ito ta jest zdecydowanie najsłabsza.
Za każdym razem gdy dowiem się, że jakieś wydawnictwo ma zamiar wydać jakiś josei, moje serduszko zaczyna szybciej bić. Nie ukrywam, że jest to mój ulubiony gatunek, dlatego byłam zaintrygowana W cieniu betonowej dżungli od Yumegari. Dwutomowa manhwa nie była aż taka zła, ale spodziewałam się czegoś lepszego, ciekawszego, dojrzalszego. Po lekturze nie towarzyszyły mi żadne emocje i szybko zapomniałam o tym tytule.
ANIME
Myślałam, że tamten rok był biedny jeżeli chodzi o ilość obejrzanych nowych serii, ale w tym to pobiłam chyba jakiś rekord. Nie zapowiada się żeby było lepiej, w sezonie zimowym planuję nic nie oglądać. Zastanawiam się czy to ja się zmieniłam, czy serio jest jakiś spadek w jakości w nowych tytułach. Ostatnio albo wychodzą serie z moe dziewczynkami, albo z kolesiem i laskami, które na niego lecą albo wszystko powyższe + klimat fantasy. Po samych zwiastunach, ba nawet tylko po plakatach wiem, że muszę się od tego trzymać z daleka. No dobra ale ja nie o tym miałam pisać, przechodzimy do konkretów.
Najlepszy tytuł w 2016
Tak jak większość fandomu wyczekiwała nowych odcinków YoI, tak ja zasiadywałam do seansu Driftersów jak tylko wyszedł nowy odcinek. To była jedna z nielicznych serii na które faktycznie czekałam i oglądałam regularnie odcinek po odcinku. Przygody Toyo, Nobu i Yoichiego śledziłam z dużym zainteresowaniem, a fabuła przeplatana wstawkami humorystycznymi to to co lubię w twórczości Kohty Hirano. Czasem problemem było zorientowanie się w pochodzeniu i umiejscowieniu bohaterów w historii, ale zawsze można było posiłkować się wikipedią. Na plus zaliczyłabym jeszcze płynną i staranną animację, praktycznie bez CGI i muzykę, a raczej opening śpiewany przez zespół Minutes Til Midnight. Nic tylko czekać na kolejny sezon.
Drugim tytułem wartym uwagi jest oczywiście Natsume Yuujinchou Go. To spokojne i nastrojowe anime z epizodyczną fabułą mogłoby się nigdy nie kończyć. Każdy seans jest kojącą kuracją pozbawioną wszędobylskich schematów i fanserwisu. I to chyba jest siłą tej niepozornej serii. Przyznam szczerze, że na początku nie mogłam się przekonać do Natsume, ale z sezonu na sezon jestem coraz bardziej oczarowana. Tak bardzo żałuję, że żadne wydawnictwo nie zdecydowało się na wydanie mangi w naszym kraju.
Na wspomnienie zasługuje również kolejna seria Shokugeki no Souma przy której się dobrze (i smacznie) bawiłam oraz Boku dake ga Inai Machi, które początkowo było wręcz genialne, ale po ujawnieniu mordercy poziom zleciał na łeb na szyję.
Rozczarowanie roku
Początkowo chciałam dać tu Yuri on Ice, ale potem przypomniałam sobie o koszmarnym Berserku. Jojczałam już na niego w innych notkach, ale wciąż wspomnienie jak animatorzy zniszczyli ten świetny tytuł boli. Zastanawiam się kto wpadł na pomysł, żeby mroczną mangę z milionem starannie wyrysowanych detali zmienić na upośledzoną i biedną animację 3D. Do tego spłycona i pocięta fabuła wcale nie ratowała tego dzieła. Potworki zamiast przerażać śmieszyły, a koślawe ruchy Gutsa przywodziły na myśl kiepską grę komputerową. Najdziwniejsze jest to, że Griffith nie dostał swojego modelu 3D, narysowany został w 2D, czyżby twórcy nie chcieli dobijać fanów?
Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad Yuri on Ice. Ja przy tym anime poczułam się oszukana, myślałam, że dostanę kolejną sportówkę, a odniosłam wrażenie, że sport to tylko tło dla pokazywania jak główni bohaterowie się miziają. Gdybym wiedziała, że jest to anime z tagiem shonen-ai na pewno bym się za nie nie zabierała. Na dodatek fandom tak oszalał na punkcie łyżwiarzy, że blogi i media społecznościowe były wręcz zalewane do porzygu treściami z YoI zwłaszcza spoilerami z poszczególnych odcinków. W połowie serii przestałam oglądać, bo po co skoro i tak wszystko wiedziałam. Dopiero gdy wyszły wszystkie odcinki obejrzałam do końca, żeby wyrobić sobie własne zdanie. Sama seria nie była aż taka tragiczna, takie trochę Free idealnie nadająca się do kotleta. Mogę zrozumieć, że fankom relacji męsko-męskich tytuł na pewno się spodobał, ale ja nie znalazłam w nim nic odkrywczego.
"Zupełnie nie rozumiem zachwytów nad Yuri on Ice. Ja przy tym anime poczułam się oszukana, myślałam, że dostanę kolejną sportówkę, a odniosłam wrażenie, że sport to tylko tło dla pokazywania jak główni bohaterowie się miziają. Gdybym wiedziała, że jest to anime z tagiem shonen-ai na pewno bym się za nie nie zabierała." To w sumie w ostatecznym rozrachunku coś jak ja. Jak się pojawiła mała zapowiedź, to myślałam,że to będzie tytuł yuri, więc nie dla mnie. Jak się okazało, że to SPORTÓWKA i to o moim ukochanym łyżwiarstwie figurowym, i do tego jeszcze solistów, to byłam pierwsza do oglądania. Niestety, im dalej w las i im więcej shounen-ai, tym mniej chętnie oglądałam. Ostatnie trzy odcinki poleciiały hurtem jakiś czas po zakończeniu emisji. Czucie się oszukanym, to dokładnie to, co przy tym anime odczuwałam.
OdpowiedzUsuńCo do reszty, to się muszę zastanowić w ogóle, co to w tym roku czytałam/oglądałam, ale to nie dziś. "Bakumana" wciąż nie przeczytałam ani tomu, "Ryśka" obiecałam sobie już na urodziny i nie ma zmiłuj, chociaż połowę tomów, "Naszego Cudu" przeczytałam dopiero tomik, "Róża" i drugi tomik "Dżungli" coś dojść z gildii nie mogą, a anime jakoś niewiele widziałam. Głównie sportówki. 3 sezon HQ był zaskakująco dobry, wręcz świetny, zwłaszcza biorąc pod uwagę, jak mocno mnie ten mecz, a raczej jego przeciąganie, w mandze wymęczył. "Souma" leciał za szybko, co mnie drażniło. Pierwszy sezon miał zdecydowanie lepsze tempo. A obyczajówki z zimy czekają, aż dorobię się wszystkich odcinków po polsku i znajdę na nie czas.
Życzę Ci przy okazji dobrego Nowego Roku, z małą ilością rozczarowań, za to z wieloma perełkami do odkrycia :)
Witam w klubie oszukanych przez YoI ;P Do HQ właśnie wróciłam bo nie mam już co oglądać, ale jestem dopiero na 2 sezonie. W Soumie faktycznie sporo było napchane, nie rozumiem czemu drugi sezon nie dostał znowu 24 odcinków jak pierwszy, materiału chyba by wystarczyło.
UsuńDziękuję za życzenia, Tobie również życzę aby rok 2017 był pełen miłych chwil :)
Drugi sezon Soumy zaadaptował niewiele mniej rozdziałów w sumie (nie pamiętam już dokładnie ile) niż pierwszy, więc też nie rozumiem, dlaczego zrobili z tego tylko naście odcinków. Tam oczywiście mają być "jesienne obyczajówki". Zima za oknem mnie zimą ze wszech stron zamotała ;)
UsuńTeż niestety nie mam jakiejś wielkiej fazy na YoI, weszło mi to jednym uchem i od razu wyszło drugim. :')
OdpowiedzUsuńRequiem jak najbardziej uznaję jako mangę roku, dobry wybór! :D
(Mogę sobie trochę zgapić sposób na podsumowanie? XD)
A myślałam, że jestem jedyną osobą, która nie rozumie fenomenu YoI ;) Widzę, że z Requiem podobnie myślimy, oby więcej takich tytułów w 2017.
UsuńSchemat podsumowania zgapiaj śmiało, chętnie przeczytam je u Ciebie :)
Nie dałabym rady wybrać faworytów i porażki roku, już wybieranie ich w sezonie czasem mi nie wychodzi, ale chyba numerem jeden byłby u mnie Natsume. Kocham ten tytuł całym sercem i zawsze zbiera ode mnie 10. ^^ Co do YOI to ja też nie jestem aż taką fanką tego tytułu, główna para mnie w sumie nie interesowała, oglądałam to dla Yurio, świetnego op/ed i ogólnie muzyki. Najbardziej nie bolało mnie jednak yaoi a animacja. Moja mama bardzo lubi łyżwiarstwo figurowe i często ogląda (zresztą u mnie w domu ogólnie ogląda się baaardzo dużo sportu), więc nie mogłam patrzeć na tę koślawą i momentami toporną animację samej jazdy na łyżwach. haha Przy czym bardzo zabawne było czytanie komentarzy prawdziwych łyżwiarzy, którzy szukali siebie wśród bohaterów YOI. Pod tym względem - projektów, szczegółów itp. twórcy naprawdę się popisali. :) Ogólnie jeśli chodzi o shounen-ai to niestety jeśli ktoś tego nie lubi to ma ciężko, bo takie czasy nastał na rynku japońskim. Fujoshi wydają bardzo dużo kasy na swoich ulubieńców, więc twórcy regularnie dostarczają im nowe tytuł do fazowania. No i fakt, jak ktoś nie lubi spoilerów to miał ciężko, przy czym ja np. oglądałam YOI zawsze dzień później i czasem udało mi się uniknąć spoilerów, a specjalnie na nie nie uważałam, bo jestem do nich przyzwyczajona. ^^"
OdpowiedzUsuńWydaje mi się, że ostatnio wychodzą serie tylko albo z moe bohaterkami, albo pełne podtekstów dla fanów shounen-ai, to smutne :< Dlatego tak bardzo lubię Natsume, bo wydaje się takie normalne.
UsuńWitaj Szefowo.
OdpowiedzUsuńJakieś "specjalne" plany na rok 2017?
Więcej mang, mniej anime i wypasiona wycieczka :D
Usuń"Requiem Króla Róż" zdecydowanie zasłużyło na swoje miejsce. :) "Róży Wersalu" jak na razie nie czytałam, ale mam nadzieję, że kiedyś to nadrobię. Od Ito jeszcze nic nie czytałam, jakoś nie ciągnie mnie do horrorów.
OdpowiedzUsuń"Drifters" dopiero niedawno zaczęłam. Skoro tak pozytywnie oceniasz, to czas obejrzeć resztę odcinków. ^^ "Berserka" miałam oglądać, ale ledwo wytrzymałam pierwszy odcinek. To CGI...
Driftersi są fajni jeśli nie odstrasza Cię przemoc i czarny humor. Berserka oglądałam tylko dla fabuły, nie wiem kto wymyślił żeby tę serię zrobić w CGI, jakoś Driftersów podobnych gatunkowo zrobili normalnie z ładną animacją 2d.
UsuńSkończyłam YoI dzisiaj i... Mnie akurat YoI się pod względem sportowym podobało- widac, że pracowali nad tym profesjonaliści, tła zamiatały, a postać głównego bohatera była mi naprawdę bliska - jeszcze nigdy nie widziałam tak dobrze skonstruowanej postaci z zaburzeniami lękowymi i niską samooceną. Super jest też pokazane jak bardzo wsparcie drugiej osoby może zmienić "produktywność" takiej osoby. Ten romans nie był dla mnie nachalny - był wpleciony gdzieś tam naturalnie i właściwie to fani mogli sobie dopowiedzieć jak to z nimi jest i odczytać to we własny sposób. Mam w sumie to na świeżo, bo obejrzałam dzisiaj i akurat dla mnie tytuł wygrywa tym, ze pod względem sportowym, rysowania teł i postaci jest strasznie bliski tej rzeczywistości jaką ja znam. O Free! akurat nie mogę tego powiedzieć XDD
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńTak, Requiem to genialna manga, jedyna którą kupuję regularnie :D
OdpowiedzUsuńA co do YoI, to mam zamiar oglądnąć i sprawdzić, czy to to takie fajne, czy rozczarowanie jak u ciebie ^^